Mapy turystyczne w aplikacji

Wyprawa rowerowa po Rumunii - relacja

Rumunia to kraj leżący w Europie południowo-wschodniej. Graniczy z Bułgarią, Węgrami, Ukrainą, Serbią oraz Mołdawią. Jest członkiem ONZ, NATO i Unii Europejskiej. Liczba ludności wynosi prawie 20 milionów, a powierzchnia całkowita to ponad 238 tysięcy km kwadratowych. Gęstość zaludnienia jest więc znacznie mniejsza, niż w Polsce. Prawie 90% mieszkańców to Rumuni, 6,5% stanowią Węgrzy, a 2,5% Cyganie (Romowie). Tak to wygląda w liczbach, a jak Rumunia prezentuje się w rzeczywistości? To trudno opisać słowami. To kraj kontrastów, niezwykłej przyrody, wspaniałych, serdecznych ludzi i doskonałego jedzenia.

Nasza podróż przez Rumunię rozpoczęła się w Syhocie Marmaroskim na północy kraju. Jest to niewielkie, ale zadbane miasteczko, w którym znajdziemy hotele, banki, supermarkety i restauracje. Na jednej z ulic zaczepił nas młody Rumun, który podobnie jak my był turystą. Pochodził z Targu Mures, do którego od razu nas zaprosił. Powiedział nam, że wszyscy Rumunii są gościnni, a w tym rejonie wyjątkowo. Szukając pierwszego noclegu po drodze do Sapanty postanowiliśmy to sprawdzić. Podjechaliśmy do pierwszego lepszego domu. Kolega pokazał kartkę z przetłumaczonymi dwoma zdaniami na różne języki ( w tym rumuński), które mówiły kim jesteśmy, dokąd jedziemy oraz, że szukamy noclegu. Gospodarz przeczytał i nawet nie przyglądając się nam za bardzo zaprosił do siebie. Chcieliśmy rozbić namioty na jego trawniku, ale on od razu zaproponował garaż lub budynek gospodarczy. Wybraliśmy ten ostatni. Warunki nie były łatwe, bo obok znajdowało się szambo, chlew z prosiakami i pies, który przez całą noc ujadał. Nad naszą głową chodził kot, a po materacu kolegi karaluchy. Nie żebym narzekał. Mimo, że nie był to pierwszy nasz nocleg „na gospodarza” to i tak byłem pod wrażeniem gościnności i przymknąłem oko na te niedogodności. Koledzy gorzej to znieśli, więc już około 5:00 opuściliśmy naszych gospodarzy.

trasy-rowerowe-rumunia.jpg

W Sapancie celem był Wesoły Cmentarz, na którym prawie wszystkie nagrobki są niebieskie, a na każdym z nich jest ilustracja oraz zabawna historia dotycząca zmarłego. Później rozpoczęliśmy wspinaczkę do Baja Mare, zjazd do Dej i zwiedzanie jednego z większych miast Rumunii jakim jest Kluż-Napoka. Kolejnym naszym celem było wspomniane Targu Mures. Skontaktowaliśmy się z naszym znajomym, który bez problemu ugościł naszą trójkę u siebie. Rano musiał jechać do pracy, więc my ruszyliśmy na zwiedzanie miasta. Warto zobaczyć zamek, centrum miasta, odpocząć nad rzeką lub wstąpić do jednej z lokalnych restauracji. Tutaj tez znajdziemy jeden z lepiej zaopatrzonych sklepów rowerowych jakie odwiedziliśmy w Rumunii. Targu Mures to też jedno z 4 największych miast Transylwanii. Jednak więcej nawiązań do Draculi znanego także jako Wlad Palownik znajdziemy w pobliskiej Sighisoarze. W tym mieście koniecznie trzeba zwiedzić centrum miasta, które jest ufortyfikowanym średniowiecznym grodem.

Nasza droga biegła dalej na południe, a kolejnym celem było pokonanie trasy Transfogaraskiej, która liczyła 33km podjazdu i około 40km zjazdu. Wspinaczkę rozpoczęliśmy z wysokości 500m n. p. m., a skończyliśmy na ponad 2000m n. p. m. Przepiękna, niezwykle widokowa, wręcz kultowa. To o niej Jeremy Clarkson w Top Gear powiedział, że to najpiękniejsza trasa jaką kiedykolwiek jechał. Trudno się z nim nie zgodzić w tej kwestii. Po dotarciu na sam szczyt przejeżdżamy przez tunel i kierujemy się w dół do Pitesti.

 

Tam poznajemy Niemca, również podróżującego na rowerze. Opowiedział nam, że kilka dni wcześniej Romowie zaprosili go do siebie na nocleg, a w nocy został okradziony. Stracił między innymi aparat fotograficzny. Nasze spotkania z ludnością cygańską także zakończyły się stratami, ale ciężko porównywać skradziony ręcznik i parę okularów do aparatu fotograficznego. Wspólnie rozbiliśmy nasz mały obóz, a rano każdy ruszył w swoją stronę.

rumunia-trasa-transfogaraska.jpg

Nasza droga prowadziła do stolicy, czyli Bukaresztu. W czasie jazdy mieliśmy przyjemne spotkanie z panem, który sprzedawał owoce przy drodze. Chcieliśmy kupić kilogram jabłek. Pan zaczął nas wypytać skąd jesteśmy. Gdy usłyszał, że z Polski, zaczął wspominać Lecha Wałęsę. Jabłek spakował nam półtora kilograma, ale jakoś nie protestowaliśmy, że miał być kilogram. Nagle zaczął pakować kolejne półtora kilograma gruszek, a wręczając nam je nie chciał ani jednego leja (waluta rumuńska). Spytał jedynie, czy nie potrzebujemy jeszcze jajek oraz zaproponował, że jeśli byśmy tędy wracali to możemy się u niego zatrzymać na noc. Ten dzień planowaliśmy jednak spędzić w Bukareszcie. Parę dni wcześniej przez portal Warmshowers.org załatwiłem nam nocleg na miejscu. Nasz gospodarz wyjechał jednak w góry i poprosił swojego ojca o to, aby wpuścił nas do jego mieszkania. Tutaj kolejny raz przekonaliśmy się, że rumuńska gościnność nie zna granic. W domu czekała na nas kolacja, później nasz gospodarz zabrał nas na zwiedzanie centrum Bukaresztu, a rano przywitał śniadaniem. Trudno było się rozstać, ale nas czekała dalsza podróż. Kolejnym celem była Constanca, czyli duże miasto położone nad brzegiem Morza Czarnego.

rumunia-na-rowerze.jpg

Cieszyliśmy się, że możemy wskoczyć do ciepłego morza, ale samo miasto jakoś nie urzekło nas specjalnie. Chyba przyjechaliśmy w nienajlepszym momencie, bo spora część ulic była rozkopana. Szybko więc ewakuowaliśmy się i ruszyliśmy dalej na południe. Ostatnim celem, którego nie mieliśmy wcześniej w planach, ale musieliśmy uwzględnić, ponieważ bardzo dużo osób w Rumunii nam o tym miejscu wspominało było Vama Veche. Mała wioska nad brzegiem morza, gdzie na plaży turyści z całego świata rozbijają swoje namioty. Można to zrobić zupełnie za darmo i nie ma limitu jeśli chodzi o długość pobytu. Codziennie na plaży organizowane są imprezy. Można spotkać ciekawe osoby i doskonale się zrelaksować. Nie planowaliśmy dłuższego postoju, bo w planach mieliśmy dojazd do Stambułu, ale grzechem byłoby wyjeżdżać stamtąd po jednym dniu.

Podsumowanie

Rumunia to moim zdaniem jeden z najpiękniejszych krajów Europy pod względem krajobrazów i przyrody. Najbardziej gościnny, chociaż trzeba uważać na ludność romską. Bardzo zróżnicowany, więc nie sposób się tam nudzić i każdy znajdzie coś dla siebie. Od czasu tej wyprawy, która rozpoczęła się w Rzeszowie, a skończyła w Turcji, byłem w Rumunii jeszcze trzykrotnie i za każdym razem czułem się tu jak u siebie. Wyprawie kibicował sklep rowertour.com – sklep rowerowy online.

Opublikowano 12 lutego 2020 przez traseo