Jak zwykle wyruszam z domu wczesnym rankiem. Jest ciemno, szyby w samochodzie zamarznięte. Chwila krzątaniny i ruszam w kierunku Siennej, potem Bystrzycy Kłodzkiej, Długopola Górnego, Rudawy i o siódmej jestem w Zieleńcu. Jest szaro, wieje lekki wiatr.
Chwila poszukiwania szlaku, w końcu jest zielony w kierunku Polanicy Zdroju. Szlak ten doprowadzi do Torfowiska Batorowskiego. Szlak z głównej drogi wiedzie koło schroniska Orlica. Nie zaglądam tam nawet, o tej godzinie pewnie i tak jest zamknięte. Szlak prowadzi w dół. Po około 20 minutach koło parkingu skręcam w prawo, pod górę i idę w kierunku torfowiska. Powoli zaczyna się pokazywać słońce. W piątek o tej porze nie ma tu żywego ducha. Zatrzymuję się na chwilę przy tablicach informacyjnych, wchodzę na drewniane pomosty, odwiedzam drewnianą wieżę. Miejsce jest urokliwe, trochę tajemnicze, mam nadzieje, że za chwilę nie wynurzy się jakiś zapomniany dinozaur.
Czas trochę pogania, dzień krótki, więc raźno ruszam zielonym szlakiem w kierunku Rozdroża Pod Bieścem. Cały czas jestem jeszcze na torfowisku. Tylko kładki jakby mniej zadbane. W jednym miejscu zupełny ich brak, jakieś bale drewna przerzucone przez wodę. Dziś są śliskie i chodzenie po nich to istna ekwilibrystyka. Niestety nie udaje mi się przejść suchą stopą i moczę trochę buty, ale nie jest źle.
Na Rozdrożu „łapię” niebieski szlak, który doprowadzi mnie do Schr. pod Muflonem.
Około 11 w schronisku jest pustawo. Ktoś sprząta salę konsumpcyjną. Proszę o pieczątkę. Pani, która mi ją podaje, informuje mnie, że musi mieć na nią oko, ponieważ „kolekcjonerzy” dawno by ją wynieśli.
Spod schroniska „łapię” szlak żółty i po kilkunastu minutach jestem w Dusznikach. Mijam Dworek Chopina, słychać odgłosy koncertu. W parku jest pustawo, jakieś pojedyncze osoby przemykają po chodnikach. Zatrzymuję się na chwilę na śniadanie. Bułka z kiełbasą smakuje wyśmienicie, jeszcze banan i ruszam czerwonym szlakiem w kierunku Jamrozowej Polany. Trasa pnie się w ostro w górę. W parku spotykam wiele osób, które aktywnie spędzają czas. Warunki ku temu są tu wyśmienite.
Na Jamrozowej Polanie trwają intensywne prace budowlane i chyba z tego powodu mam kłopoty z odnalezieniem szlaku. Po kilkunastu minutach dochodzę do drogi prowadzącej w kierunku Zieleńca. Tutaj łączą się szlaki czerwony i zielony. Przez ponad pół godziny idę asfaltową drogą. Po lewej stronie ciągnie się ośrodek szkolenia piechoty górskiej, na szczycie jest parking i platforma widokowa, z niej piękny widok na góry i Duszniki.
Zaraz za wzniesieniem szlaki rozdzielają się. Ja idę w górę zielonym w kierunku Orlicy.
Pomimo że minęło południe, pogoda jest doskonała, trochę wzmaga się wiatr, ale i tak jest pięknie. Pod szczytem szlak skręca w kierunku Zieleńca. Liczyłem, że jest tam jakiś łącznik, który doprowadzi mnie do czeskich szlaków i dalej Masarykowej Chaty.
Chwila zastanowienia i opuszczam zielony szlak, idę wzdłuż słupów granicznych. Pewnie wiele osób tak robi, bo droga jest wydeptana. Po około 3 kilometrach mijam górne stacje wyciągów z Zieleńca, w chwilę potem moim oczom ukazuje się Masarykowa Chata.
Schronisko położone jest w Czechach, w kraju kralovohradeckim, na zachód od Zieleńca, poniżej grzbietu Gór Orlickich, na południowo-wschodnim zboczu Šerlicha, na rozległej odsłoniętej polanie, na wysokości 1013 m n.p.m.
Schronisko zostało zbudowane przez Klub Czechosłowackich Turystów z Hradca Králové w latach 1924–25. Uroczystego otwarcia schroniska z nadaniem nazwy dokonano 27 września 1925 roku. Uczczono w ten sposób 75 urodziny pierwszego prezydenta Czechosłowacji T. G. Masaryka. Dziesięć lat później 8 września 1935 roku odsłonięto przed schroniskiem popiersie prezydenta Masaryka. Największą atrakcją schroniska jest duża sala jadalna ze stojącym pośrodku drewnianym słupem z dwoma reliefami. Jeden z nich przedstawia literę "G" i czeskiego lwa, symbolizującego herb Hradca Kralove. Na jednej ze ścian wisi po sufitem rzeźba ducha Gór Orlickich Rampušáka z początku lat 60. XX wieku. Przeciwległy zakątek sali jadalnej zdobi ogromny portret prezydenta Masaryka.
W schronisku zapach czeskiej kuchni, który uwielbiam. Ale trzeba iść dalej. Teraz niebieskim szlakiem do Zieleńca zostało około godziny.
33 km przeleciało nie wiedzieć kiedy.
Skomentuj