Wraz z grupą znajomych urządziliśmy sobie wycieczkę biegową z Nowej Słupi do Kielc.
Pogoda trafiła się idealna. bezchmurne niebo oraz około 3 stopni na plusie.
Przyjechaliśmy z Kielc porannym autobusem nr 207. Porannym ponieważ w Nowej Słupi byliśmy o 8.15.
Dość męczące podejście. Zaczęło się również robić bardziej zimno i wietrznie. Zaczyna się pojawiać śnieg i lód. Oraz z racji daty jaką wybraliśmy, coraz więcej ludzi.
Obecnie najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich
Miejsce kultowe w naszych górach. Dużo lodu oraz dość mocne powiewy mroźnego powietrza. Niby mała góra ale potrafi pokazać pazur. Teraz czekać nas będzie ciężki zbieg po kamiennych głazach.
Szybki wbieg na szutrową drogę a później na asfalt. Znów wiosna.
Bardzo fajna góra. Na której znajdują się ciekawe skały. Taki mini kanion na szczycie wzniesienia. Ale podejście jakie nas spotkało należało do dość problematycznych za sprawą błota. 100 metrów pokonywałem z 5 minut.Jesień na 100 %, a to dopiero początek błotnej przygody.
Widok na świat, oraz większe podmuchy wiatru. Krótki odpoczynek po wyczerpującym podejściu, a przed mocnym zbiegiem.
Może jestem sadystą, ale podobało mi się zbieganie po błocie. Czasami ciężko było złapać równowagę. Długi odcinek w dół a na końcu przeprawa mostem nad Lubrzanką. Teraz kawałek asfaltem za szlakiem i znów będzie lasek i ostro pod górę.
Teraz czeka nas ostre podejście. Aura w lutym iście jesienna, tuż obok szlaku znajduje się mały jar, z resztą całe wschodnie wzniesienie posiada kilak jarów. najładniej widać je właśnie jesienią.
Lekki zbieg do Miejscowości oraz małe zakupy wody w pobliskim sklepie.
Dalej za szlakiem, obok kościoła.
Już prawie dom. Piękne lasy mniej błota. Każdy wygląda widoku Hotelu, oraz powrotu do miasta.
Tutaj tak naprawdę zaczyna się przygoda. Do tego miejsca prowadziła nas droga. teraz zaczyna się spotkanie z natura i pierwsze wyzwanie jakim jest podejście pod górę.
Zaraz po przekroczeniu "bram" parku wchodzimy w pachnący wiosną las. Powoli zaczyna się wzniesienie, a wraz z nim powoli pojawia się śnieg.
Po przejściu zaledwie kilkuset metrów zastały nas zimowe warunki. Dwie pory roku zaledwie na 1 km trasy. Im wyżej tym więcej lodu.
Chyba najgorsza część szlaku. Możliwe, że tylko ja ich nie lubię. Ale prowadzą wprost do klasztoru.
Na trasie napotykamy stacje drogi krzyżowej. Bardzo fajnie i ciekawie wykonana. Polecamy przejrzeć całą.
Tuż po wyjściu z lasu, ukazał nam się widok polany na końcu której ukazał nam się klasztor. Warto było się wdrapywać.
Jak widać na załączonym obrazku.
Małe zejście z trasy, schodkami w dół na punkt widokowy. a tam naszym oczom ukazuję się panorama Gołoborzy oraz oddalonych miejscowości.
Od tarasu widokowego do Huty Szklanej biegliśmy ścieżką. Całość tego odcinka prowadziła w dół. Teraz nas czekał kawałek asfaltu i znów hop do lasu.
Bardzo przyjemny bieg skrajem lasu. Urokliwa ścieżka. Chyba cały czas biegliśmy w dół i nastała wiosna, i dość szybko zrobiło nam się ciepło.
Czasami warto się zatrzymać i popatrzeć wokoło na przyrodę.
Jak pisałem wcześniej zejście okazało się problematyczne.
Wyglądają jak gdyby ktoś je tak rzucił. Zimą trzeba uważać.
Zbiegamy z głównej drogi tak jak prowadzi szlak i kierujemy się na górę Wymyśloną.
Podejście pod Radostową to wymagające doświadczenie. Szczególnie gdy wchodząc ślizgasz się jak po lodowisku. Z daleka podejście wyglądało groźniej ale nie było tak źle.
Trasa od przełomu Lubrzanki prowadzi cały czas lasami. Bardzo urokliwymi z licznymi wolnymi głazami rozrzuconymi wo wzgórzach. Teren praktycznie w poziomie, ale z racji przebytego już kilometrażu tempo biegu spada. Docieramy do słynnego Diabelskiego Kamienia, gdzie spotykamy innych turystów. Tutaj również robimy krótką przerwę na łyk wody i batonika.
Tutaj nastąpił koniec naszej szlakowej biegowej podróży. Jedna z tego miejsca miałem jeszcze 3 km do mieszkania.
Skomentuj