W ostatni weekend czerwca 2019 roku czterech wariatów postanowiło zorganizować rowerową eskapadę trasą dookoła Tatr. Głównymi założeniami było rozłożenie trasy na 2 dni oraz ewentualne jej korekty w związku z zapowiadaną pogodą (upałem), kondycją oraz ewentualnymi niespodziewajkami. Noclegu nie rezerwowaliśmy ze względu na fakt, iż nie mieliśmy pojęcia dokąd uda nam się dojechać.
Pierwszy dzień.
Sobota rano wyjazd z Nowego Targu o godzinie 8.00 i pierwsze kilometry po przepięknej rowerowej autostradzie czyli ścieżce rowerowej pomiędzy Nowym Targiem a słowacka Trsteną. Trasa jest całkowicie oddzielona od ruchu kołowego z pięknym widokiem na Tarty. My do samej Trsteny nie dojeżdżamy gdyż na wysokości miejscowości Liesek wlatujemy na drogę oznaczoną nr 520 i kierujemy się w stronę Cimhovej a następnie Vitanovej, w której skręcamy w prawo na drogę nr 2311, która będzie nam towarzyszyć aż do miejscowości Zuberec. Po drodze mijamy Oravicę a ten odcinek trasy to głównie podjazdy i zjazdy. Za Zubercem zaczyna się lekki lecz wielokilometrowy podjazd. Wynagrodzeniem jest zjazd w dół po szerokiej asfaltowej drodze pełnej serpentyn i o praktycznie zerowym natężeniu ruchu samochodowym. Bajka. Rozpędzeni siłą grawitacji (i własnych nóg) dojeżdżamy do Liptowskiego Mikulasza, gdzie na licznikach wybija 100 km. Tutaj przerwa na obiad i decyzja co dalej. Posileni specjałami kuchni słowackiej nabraliśmy ochoty na przejechanie kolejnych 60 km, a celem tego dnia ustalamy dotarcie do Starego Smokovca. Jeszcze kończąc obiad udało się zarezerwować na bookingu kwaterkę dla naszej ekipy. Ten odcinek okazał się najbardziej wyczerpującym bo stanowił on praktycznie 45 kilometrowy podjazd (o lekkim nachyleniu) i 15 kilometrowy zjazd. W tym miejscu pragnę nadmienić swoje przemyślenia poczynione w trakcie tegoż podjazdu. Trasa wokół Tatr pewnie kojarzy się wszystkim z ostrymi zjazdami i podjazdami a słowem klucz jest słowo „ostrymi”. A tutaj kompletne zaskoczenie, gdyż podjazdy owszem były, były rozciągnięte na kilkadziesiąt kilometrów, ale na pewno nie nazwałbym ich „ostrymi”. W międzyczasie zaliczamy postoje nad rzeczką, w lasku, i paru innych zacienionych miejscach. Zaliczamy Prybylinę, Podbańskie i Strebskie Pleso. Cały czas przed nami Tatry w swojej okazałości. Trasa o niskim natężeniu ruchu – zdecydowanie więcej niż samochodów, mijaliśmy użytkowników innych rowerów i motorów. Do zabookowanej w Dolnym Smokovcu kwatery docieramy około 19.30. Prysznic, piwko i do spania :-)
Dzień drugi.
Pobudka godzina 8.00 – śniadanie, poranne ogarnianie i około 9.30 tyłek znów skleja się z siodełkiem. Mimo pyknietych dzień wcześniej 160 km na „góralach”, nikt nie narzeka na jakiekolwiek bóle a uśmiech gości na twarzach wszystkich zawodników. W tym dniu mamy do przejechania ok 60 km. Zaczynamy od powrotu do drogi nr 537. Parę lekkich wjazdów i zjazdów i dojeżdżamy do drogi nr 66, która skręcając w lewo kierujemy się w stronę Zdiaru. Podjazd na tym odcinku rozgrzewa nasze mięśnie do stanu z dnia poprzedniego. W okolicach skrętu na Ścieżkę Koronami Drzew zapada decyzja o odbiciu z drogi głównej ze względu na duży ruch samochodowy (weekendowe masowe wycieczki właśnie na w/w Ścieżkę) na usytuowaną równolegle do tej drogi cyklostradę. Zdecydowanie zmieniamy podłoże na którym poruszaliśmy się od wczoraj. Teraz dominują kamienie, żwir, ubita ziemia czyli wszystko co może nas spotkać na górskiej ścieżce. Trasa ta choć spowolniła nasze tempo po prostu nas odmuliła od jazdy asfaltem i pozwoliła napawać się cudownym widokiem Tatr. Ta część trasy zakończona jest krótkim i intensywnym podjazdem po drodze szutrowej w okolicy wyciągów narciarskich dzięki której wracamy do drogi nr 66, z której kilka kilometrów wcześniej uciekliśmy przez dużym ruchem. Widok na tatry każe zrobić przerwę na foto foto, a pobliska restauracja kusi do skorzystania z jej menu . Po uzupełnieniu płynów praktycznie mamy już w dół. Po kilku zakrętach z drogi 66 skręcamy w prawo na drogę nr 3078 w stronę Jurgowa. Droga ta już po Polskiej stronie oznaczona jest numerem 49. Na rondzie za mostem na rzece Białka skręcamy w stronę Białki Tatrzańskiej trzymając się w dalszym ciągu drogi nr 49. W samej Białce odbijamy w prawo na ulicę Pod Grapą która lecimy w stronę Nowej Białej. W podjęciu decyzji o odbiciu z drogi głównej ogromną rolę odegrał (po raz kolejny) ruch samochodowy na trasie. W Nowej Białej skręcamy w prawo i lecimy prosto w stronę Łopusznej po przekroczeniu drogi nr 969 w Łopusznej odnajdujemy ścieżkę Velo Dunajec, którą z dala od ruchu samochodowego, w sąsiedztwie rzeki Dunajec docieramy do Nowego Targu, gdzie wszyscy uczestnicy wyprawy zbijają po piątce a w myślach każdy z nas ma już pewnie pomysł na kolejną rowerową wyprawę.
Skomentuj