Trasą R10 wzdłuż wybrzeża z Kołobrzegu do Łazów.

Podzieliliśmy naszą inauguracyjną trasę urlopu sierpniowego na dwa dni. Auto zostało na darmowym parkingu koło dworca PKP w Koszalinie. Na początek podjechaliśmy pociągiem do Kołobrzegu. Tu zaczęła się główna część planu czyli rowerem wzdłuż wybrzeża. W Kołobrzegu odwiedziliśmy rynek, molo i latarnię morską. Ludzi masa więc z ulgą opuściliśmy miasto jadąc bardzo atrakcyjnym odcinkiem szlaku przez Podczele, Sianożęty i Ustronie Morskie do Gąsek. Tu mieliśmy przerwę na obiad i zwiedzanie latarni morskiej. Kolejny etap po opuszczeniu Gąsek to przejazd przez Sarbinowo i Chłopy do Mielna. Trzeba nadmienić że wszystkie te kurorty które mijaliśmy po drodze były naprawdę super zatłoczone, a samo Ustronie Morskie to włąściwie jeden ciągły szereg apartamentowaców zlokalizowanych przy samej plaży i oczywiście wąskim chodniku który służy zarówno pieszym jak i rowerzystom. Przejazd tam to masakra. Żeby nie robić cyrku miasto powinno zmienić nazwę bo z ustronnym miejscem nie ma nic wspólnego. Kolejną przerwa zorganizowaliśmy na plaży przy kanale łączącym jezioro Jamno z Bałtykiem. Trochę zaczęło padać ale przed nami już ostatni krótki odcinek do Łazów gdzie mieliśmy zaplanowany nocleg. Wieczorem wybraliśmy się jeszcze na spacer plażą i mieliśmy okazję podziwiać piękną tęczę. Drugi dzień to przejazd z Łazów do Koszalina z ponad 100-metrowym podjazdem do wieży widokowej na Krzyżance. Obok wieży z której rozciąga się wspaniała panorama znajduje się także kaplica Matki Boskiej oraz punkt gastronomiczny. Wycieczkę zakończyliśmy na parkingu w Koszalinie gdzie czekało auto. Na trasie super przydałaby się torba na kierownicę żeby podręczne najważniejsze rzeczy mieć pod ręką bez konieczności grzebania w sakwach.