Wielokrotnie przechodziłem koło Szynzielni ale nigdy nie miałem możliwości na nią wejść. Tym razem na rozpoczęcie sezonu letniego, wybraliśmy się z synem właśnie na Szyndzielnię. Trasa od początku do końca szlakiem żółtym, tylko z jednym krótkim miejscem podejścia pod sam szczyt, gdzie był szlak czerwony. Bardzo spokojna przyjemna trasa, ale wraz z wiekiem mojemu synowi kilogramów przybywa, i zaczyna mi być trochę cieżko. Owszem sam też spaceruje, i naset trochę przeszedł, ale mimo wszystko kilka kilometrów na plecach pewnie ze 22kg, to daje znać i kolanom i nogom. Na szczęście obeszliśmy całą zaplanowaą trasę w dużo krótszym czasie niż planowaliśy. Dzięki temu był czas na relaks przy piwku w schornisku i krótką zabawę na parkingu. Udało nam się uciec przed burzą, która nadeszła dosłownie kiedy odjechaliśmy samochodem. Szyndzielnia zdobyta, zdęcia wkrótce.
Skomentuj