Rajza w Poniedziałek Wielkanocny wyglądała nieco inaczej niż w dzień poprzedni. Choc początkowo pogoda była piękna i słoneczna, to po kilku kilometrach, w okolicy Landeka pogoda diametralnie się zmieniła. Pojawił się wiatr i deszcz, czyli śmigus i to dosłownie. Dach starej szopy na stawach zminimalizował zmokniecie. Warto dodać, ze nie miałem ze sobą ubrań przeciwdeszczowych, ale potem jeździłem już bez deszczu. Trasa wiodła polnymi drogami, groblami stawów i leśnym duktem miedzy Zaborzem a Zabrzeiem z przystankiem nad Jeziorem Goczałkowickim. Pogarszająca się i zimna aura skłoniła m,nie do szybkiego zakończenia tej rajzy, która w niczym nie przypomina tych rajzów do jakich jestem przyzwyczajony, ale wszystkiemu winien koronawirus.
Skomentuj