Po chwili odpoczynku ruszamy dalej do zwiedzania Barcelony. Zwiedzamy, łazimy, zaglądamy w różne zakamarki... aż zmierzcha się.. z bocznych uliczek, z wcześniej zamkniętych bram zaczyna wychodzić coraz ciekawsze towarzystwo... coraz częściej czuć zioło... okazuje się, że zbliżyliśmy się zbyt blisko tzw. dzielnicy chińskiej w której teraz jest więcej czarnoskórych i szeroko pojętych arabów niż chińczyków. W sumie nie odczuliśmy jakiejś wrogości, ale na wszelki wypadek schowaliśmy aparaty itp.. Po powrocie w bardziej turystyczną część miasta zjedliśmy paelę i wróciliśmy do hotelu - odpocząć bo przecież jutro też jest dzień...