Wyprawa rozpoczyna się w Stroniu Śląskim i wiedzie w kierunku wsi Bolesławów, a następnie granicy państwa , która usytuowana jest na Przełęczy Płoszczyca.
W tym miejscu znajduje się stosunkowo nowy budynek , użytkowany w przeszłości przez czeskich pograniczników. W chwili obecnej jest tu niewielkie schronisko i bufet, w którym można płacić złotówkami .
Przełęcz Płoszczyna to także dobry punkt wypadowy na szczyt Śnieżnika.
Z Płoszczyna asfaltowa droga prowadzi w dół do miejscowości Stare Mesto. Po drodze piękne widoki na Masyw Śnieżnika.
Stare Mesto.
Ośrodek sportów zimowych, turystyki oraz wypoczynku znajduje się w obszarze Kralickiego Śnieżnika i Gór Rychelbskich. Został założony już w 13. stuleciu jako osada górnicza. W 14. stuleciu wydobywało się tu srebro. Miasto było w roku 1645 przepełnione wojskami szweckimi. Dochował się tu późno renesansowy kościół Św. Anny z roku 1618. Do następnych wybitnych budynków z pewnością należy wczesno barokowy ratusz z roku 1680, przebudowany do obecnego wyglądu w roku 1895. Na rynku można również zwiedzić przepiękne empiryczne domy miejskie.
Po krótkim pobycie udajemy się drogą w kierunku do miejscowości Branna. Po drodze mijamy spokojną wioskę Sleglov, aby po dojechaniu do Vicantic skręcić w prawo / koło kościoła / w kierunku Hanuszowic. Droga początkowo prowadzi w dół , aby po chwili wspiąć się na grzbiet pasma górskiego.
Taką to właśnie dość wąską asfaltową drogą , wśród pastwisk przyszło mi przejechać rowerem przez 5- 6 kilometrów. Ruch pojazdów tu niewielki. Najczęściej to ciągniki rolnicze. Widoki fantastyczne. Po lewej stronie widok na Wysoki Jesionik z charakterystycznym szczytem Pradziada a po prawej Masyw Śnieżnika.
Trochę dokuczał wiatr , ale takie widoki wiele wynagrodziły.
Pod koniec trasy ostry zjazd do Hanuszowic.
Tutaj przy przejeździe kolejowym , naprzeciw komendy Policji znajdują się małe delikatesy, w których dokonuje zakupu kofoli jak się okazuje potem o smaku migdałowym i knedla czeskiego, oraz małej słodkiej bułeczki. Płace koronami , ile tego nie wiem po monety mam w woreczku i pozwalam Pani samej skasować należność.
Tak wyposażony udaję się w kierunku Kralik a potem znowu Starego Mesta, aby po drodze w Wielkich Zibirdowicach zatrzymać się na mały posiłek.
Po powrocie do domu, oczywiście konsumpcja knedla z wieprzowiną , brakło tylko kisanego ziela / kapusty kiszonej na gorąco/…..no cóż i tak było warto.
Skomentuj