Sypnęło śniegiem, więc to dobry czas na zimowe wejścia na szczyty. Tym razem padło na Wielką Czantorię - szczyt Beskidu Śląskiego. Odwiedzany dość licznie, zwłaszcza latem i od strony Ustronia. Tym razem wycieczka wiodła z Nydka w Czechach, by było ciekawiej. Przy miejscowym barze dość wygodny parking - w niedzielę bezpłatny. trasa czerwonym, a później żółtym szlakiem na szczyt dość wygodna, bez wielkiej stromizny. Jednakże bez wspomagania w postaci raczków byłoby mało komfortowo. Schronisko (czeskie) na szczycie - o dziwo - zatłoczone, nie sprawiło jakoś na nas wielkiego wrażenia. Wieża widokowa (czeska) czynna, ale przy tej pogodzie (spora mgła) nie było chętnych do skorzystania. Szkoda tej pogody, bo przy dobrej widoczności nawet Tatry bywają jak na dłoni. Przy szczycie był też polski "element" - bar z m.in. oscypkami z grilla. Ze szczytu kawałek drogi prowadził wzdłuż granicy. Na mapie było jeszcze po drodze schronisko Światowid - budynek jest, owszem, ale nie jest to teraz schronisko, raczej prywatny dom. Droga powrotna zielonym szlakiem - dużo mniej przetarta, stąd więcej było brodzenia w śniegu.Ostatnie dwa kilometry to już asfalt, tyle, że w zimie pokryty ubitym śniegiem. W sumie 5 godzin spokojnego marszu z pięknymi zimowymi obrazkami wokół.
Skomentuj