Niedzielny poranek, start jojko, czas lekko ograniczony ale myślę że ogarnę trasę przez Mystków, Kamionkę, Nawojową, Żeleźnikową, Barcice, Przysietnice, Gołkowice, Podegrodzie i powrót eloVelo – to tak w mega skrócie.
Lecimy. Z jojka wyjeżdżam na most 700-lecia potem na 2-gich światłach skręcam w prawo w ul. Długoszowskiego i wio w górę. Droga trochę łatana tu więcej, tam mniej równości i pęknięć. Fart, że lecę powoli w górę a nie pełny ogień w dół z trybem skanowania w oczach przeszkód w asfalcie. Po paru chwilach wylatuje na Mystków. Na szczycie taki fajny kościółek w paski a jakieś 200 – 300 metrów za nim lecę w prawo lekko w dół. Asfalt już o wiele lepszy. Nie wiem może po max 1 km skrzyżowanko z kierunkowskazem na „Wole Niżną” – tam się też kieruję. Po kilku metrach zaciskam ręce na kierownicy zapinam pasy i ogień w dół. Zjazd (z jednym podjazdem - do ogarnięcia rozpędzonym bajkiem) miodzio. Super widoki, fajny asfalt a przy jego końcowej strefie KNSiok wyjeżdża ze swojej posesji nie zważając na to czy cos jedzie z góry. No nic hamulce, kilka gorących słów pozdrowień dla jegomościa i po chwili jestem już w Kamionce. Wylatuje w niej na skrzyżowaniu pod kościołem. Kierunkowskaz w prawo i jazda. Fajny asfalt pozwala się nieźle rozpędzić. Niestety po chwili po lewej stronie zobaczymy żółty sklep „spożywczo – przemysłowy” i odbijamy z głównej w drogę przy tym sklepie. Potem przed nami mostek, a następnie redukcja przerzutek i wio w górę. Fajna rozgrzewka łydki przed dalszą trasą. I znów nawierzchnia typu „jak dobrze, że w górę a nie w dół”. Na górze koło znaku „Kamionka Wielka” (foto) w prawo w dół. W pierwszej części zjazdu zachowawczo, by po chwili wjechać na cywilizowany asfalt którym lecę do samiusieńkiej Nawojowej. Na skrzyżowaniu po Urzędem Gminy przelatuje na drugą stronę drogi krajowej 75 i przez mostek zaczynam delikatny podjazd do Żeleźnikowej. Na początku niewyczuwalny, pod koniec już trochę bardziej. Za to widoki na szczycie rekompensują cały wyjazd. Dodatkowo po chwili zaczyna się mega zjazd na którym wg zegarka osiągam 74km/h. Asfalt się wyrównuje, dojeżdżam do kościoła w Żeleźnikowej. Zaraz za nim skręcam w lewo (nie przez mostek) a potem na rozwidleniu dróg wybieram tą po prawej i znów podjeździk. Naprawdę spoko asfaltowa trasa wiedzie nas przez las by w końcu zamienić się w… no właśnie nie wiem jak to nazwać po prostu jakaś zemsta na kolarzach. No dobra schodzę te 200 metrów szkoda roweru i czasu na ewentualną zmianę dętki. Po tej kamiennej 200 metrowej przygodzie, zaraz po styknięciu koła z cywilizowanym asfaltem skręcam w lewo i znów lasek i droga z płyt ale mega równa i przyjazna dla cyklisty. Po chwili jest szczyt teraz będzie tylko w dół przez las aż do eloVelo. Tu uwaga dla osób które lecą tu pierwszy raz w dół radziłbym zjechać bardzo zapoznawczo, żeby zjazdu nie zakończyć na drzewie. Ok po chwili jest skrzyżowanko. Daje w prawo przez most nad Popradem by zaraz za mostem wbić się w lewo na VeloNatura. Wio do Barcic, tam wyjazd na chwile na DK 87 w stronę Piwnicznej. Po krajówce lecę może 2 km i odbijam za znakiem na „Przysietnicę” tam znów fajny lekki, dłuuuugi podjazd. Mijam kolejny na dzisiejszej trasie kościół i jeszcze trochę za nim jest taki skrzyżowanie z przystankiem drewnianym. Skręcam za nim w prawo (a w sumie chyba dalej jadę główna drogą). Jest znak Moszczenica (wita). Będzie ogień w dół aż do Starego Sącza? No niestety nie dziś. Chyba nie ma nawet całego kilosa w dół jak widzimy po lewej kierunek na „Skrudzinę”. I znów w górę. Ostatni zaplanowany na dziś podjazd wiec max ogień w górę. Na szczycie dalej za kierunkiem na Skrudzinę przez las tym razem w dół spoko asfaltem. Zjazd trwa może z półtorej minuty a kończy go znak STOP. Za znakiem w lewo, po chwili za mostkiem w prawo dalej w dół w stronę Gołkowic. Tam na rondzie dajemy w lewo by po przejechaniu przez stalowy most nad Dunajcem skręcić na kolejnym rondzie w prawo. Następne rondo prosto, a na kolejnym w lewo na Podegrodzie. Przelatuje przez Podegrodzie i dolatuje do stacji LOTOS gdzie lecę w prawo by po chwili znów przekroczyć Dunajec mostem św. Kingi a zaraz za nim wbić się w lewo na EloVelo, którym dolecę z powrotem do domu.
Trasa idealna na niedzielne przedpołudnie. Trochę górek trochę zjazdów, idzie poczuć mięśnie nóg. Wyszło 63 km w niecałe 2,5 godzinki.
Skomentuj