Etap dziesiąty
Najbardziej kontrowersyjny, najbardziej spektakularny, ...
Czy najtrudniejszy?
Nie, choć cięzki. Malo ludzi. Umiarkowana pogoda, dobra widocznosc.
Wejście na Rysy z rowerem, jest atrakcją turystyczną dla pozostałych łazików. Samo w sobie raczej bez sensu :) ale pamietajmy o kontekscie calej wycieczki. Komentarze współwchodzących i schodzących, głównie bardzo przyjazne. Choć na palcach jednej ręki można policzyc tych, którzy mijają nas bez dodatkowego słowa oprócz zwyczajowego cześć, dziendobry, hej..
Czasem rozmawiamy: po co to?, dlaczego? kto za to płaci? czasem żartujemy.
Nie zdziwcie się, gdy jakaś pani będzie wam opowiadała, że latem, w lipcu na Rysy wchodziła kobieta z kontrabasem!, bo polsko słowacki band miał na Rysach koncert..
Rower nie pomagał we wspinaczce jak się domyślacie. W koncu to dodatkowe 13 kg. Choć waga nie jest tu robiąca. Gorzej było z widłami i kierownicą, które czasem nie pozwalały się odpowiednio "wygiąć".
Dla dociekliwych - byłem w uprzeży i z lążą via ferratową. I jesli ktoś będzie chciał mnie naśladować, to bardzo proszę również z tymi elementami, lub z kimś asekurującym na smyczy.
Nie miałem "trudnych momentów", takich, zebym odpadł, albo co w eksponowanych miejscach, ale w mniej eksponowanych kawałek zjechałem. Więc, trzeba być czujnym.
Na szczycie się wypogodziło, wiec w nagrodę widoki jak to na Rysach :).
W drodze powrotnej już na dojsciu do Czarnego Stawu zaczeło regularnie popadywać.
Trochę nam było szkoda chłopaków, w sandałkach i z reklamówką kierujących się w stronę szczytu...
A niektórzy opowiadają to jak żart.. :(.
(Wiecej zdjęć tu : https://goo.gl/photos/ukVKeGqFUSHGvAd38 )
Skomentuj