Mój pierwszy raz na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Samochodem zaparkowaliśmy obok kościoła w Kromołowie. Naszą wędrówkę zaczęliśmy od długiego podjazdu w stronę Karlina. W Kiełkowicach jadąc prosto trzeba przeciąć asfaltową drogę i skierować się w kierunku lasu. W samym lesie popełniliśmy błąd (co widać na śladzie), ponieważ droga w prawo wydawała się początkowo lepsza. Jak się później okazało wdepnęliśmy w niezłe błotko. W Gieble wjechaliśmy ponownie na asfalt. Skręciliśmy w prawo i po kilku kilometrach dojechaliśmy do Biskupic-Pilicy, gdzie zwiedziliśmy cmentarz poległych w I wojnie światowej. Dalej gruntową drogą dojechaliśmy do murów zamku w Pilicy. Kawałek za Pilicą natknęliśmy się na zbiorową mogiłę Romów zamordowanych w czasie II wojny światowej. Potem zaczął się długi, ostry i męczący podjazd do Złożeńca. Następny stromy podjazd był na drodze do Ryczowa. Dalej jechaliśmy piękną, wąską, asfaltową drogą. Asfalt się skończył i wjechaliśmy do lasu. Wyjechawszy z tego lasu ujrzeliśmy w oddali ruiny zamku Ogrodzieniec. W okolicach zamku nieprzebrane tłumy ludzi (wszak to niedzielne słoneczne popołudnie). trzymając się czerwonych znaków skręciliśmy w prawo w ulicę Zuzanki, którą jadąc cały czas prosto dojechaliśmy do Bzowa. Tam ulicą Poległych dojechaliśmy do ulicy Harcerskiej, która powiodła nas prosto do Kromołowa.
Skomentuj