Około 14 zdejmuję rower z auta. Jest duszno i nie wykluczone ,że będzie padac deszcz. Mimo to ruszam na trasę . Dziś w stronę Soliny . Jadę wyznaczonym wcześniej śladem. Już wczoraj miałem okazje odczuć ,że Bieszczady to nie jakieś górki , ale góry dla wymagających. Okolice Soliny to tereny chyba bardzo często uczęszczane . Mimo ,że dziś poniedziałek na płatnych parkingach wiele osób . Ja jadę dalej w stronę Jeziora Myczkowskiego. W okolicach Myczkowce odnajduje punkt widokowy z przepięknym widokiem na przełom Sanu . Po drodze mijam także Centrum Kultury Ekumenicznej .Jadę jeszcze kilka kilometrów do cudownego źródełka . Tutaj zgodnie z wyznaczona trasą miałem wjechać na szutrową ścieżkę rowerową . Droga jest jednak tak błotnista ,że dość szybko wycofuję się z tego pomysłu. Widok burzowych chmur też przekonuje mnie do szybszego powrotu. Kilka kilometrów dalej dopada mnie rzęsisty deszcz . Zatrzymuje się chwile na przystanku autobusowym . Na tym przystanku zatrzymuję się tez jakaś młoda turystka . Chwilę rozmawiamy . Mimo nie ustającego deszczu zakładam kurtkę i ruszam dalej…….mokry docieram do celu…chrzest w Bieszczadach zaliczony.
Skomentuj