Do ujścia Wisłoka

Ponieważ jestem z Rzeszowa, które to miasto leży nad Wisłokiem, postanowiłem przejechać rowerem cały bieg tej rzeki. Tresę podzieliłem na trzy etapy: 1) od źródeł (dokąd się da dojechać rowerem) do Krosna, 2) z Krosna do Rzeszowa i 3) z Rzeszowa do ujścia. Zacząłem od końca (jak J. Hoffman, który kręcenie Trylogii zaczął od "Pana Wołodyjowskiego"), następnie będzie odcinek środkowy (taki hoffmanowski "Potop"), a na końcu pierwszy odcinek wiodący od źródeł rzeki (i tak jak u Hoffmana na "Ogniem i mieczem" musieliśmy chwilę czekać, tak pewnie i tu trzeba będzie odczekać swoje).







Długi weekend majowy, pogoda dobra (zapowiadają burze, ale dopiero po południu), prognozowany wiatr - dość mocny, ale, uwaga, W PLECY!!!







Zatem, ruszamy.







Trasa w zdecydowanej większości asfaltowa (z wyjątkiem samego początku, który w Rzeszowie wiedzie po ścieżce rowerowej wzdłuż rzeki), biegnąca przez wioski, drogami gminnymi (zaledwie kilkukilometrowy odcinek drogą wojewódzką), całkowicie płaska. Dopiero po pokonaniu kładki w Chodaczowie zaczynają się schody, a konkretnie drogi gruntowe "wyrzeźbione" przez pojazdy rolnicze. Mocno trzęsie i trzeba znacznie ograniczyć prędkość.







Ponieważ nie bardzo lubię poruszać się daną trasą "tam i z powrotem" - powrót do Rzeszowa koleją żelazną ze stacji Tryńcza.







Polecam każdemu, kto ma umiarkowane zacięcie górskie i nie brzydzi się asfaltu.















P.S.







Co prawda myślałem, że będzie to trasa "Wzdłuż Wisłoka", ale niestety, kilka razy tak dalece odjeżdżałem od rzeki, że nazwa, którą trasie nadałem jest o wiele bardziej adekwatna. (Właściwie "wzdłuż Wisłoka" jechałem jedynie w Rzeszowie i od mostu w Chodaczowie; na pozostałej części trasy rzekę widziałem raz na jakiś czas z góry - tzn. z mostu.).