Trasa, z rodzaju "zdobywcy", czyli wejsc i zejsc, nie przygladajac sie specjalnie otaczajacej przyrodzie. Tym razem, szczyt zdobywalem samotnie. Podczas krotkiego wypoczynkowego pobytu w Wisle, nie moglem sie odmowic, chocby jednej wycieczki gorskiej, a ze nie bylo wiele czasy postanowiel, zdobyc szczyt najblizszy. Do wyboru mialem Soszow Wielki i Czantorie, ktore wczesniej zdobywalem w zimie. Los padl na Czantorie 995m npm.
Wycieczke rozpoczolem z pod hotelu, i do przeleczy beskidek, z kilkoma postojami na zrobienie zdjec, zajelo mi 35minut. W zimie, kiedy zdobywalismy Soszow, czas od punktu rozpoczynajacego szlak czarny do przeleczy zajelo nam 45 minut. Roznica spora, ale tez nie zalowalem sobie dobrego tempa.
Po osiagnieciu, pierwszego punktu pomiarowego, skrecilem w prawo na czerwony szlak prowadzcy na Czantorie. Jak szukacie w tym punktcie oznaczen na Czantorie to ich nie znajdziecie, trzeba sie sugerowac mapa. Po drodze nie obylo sie bez malej pomylki, ktora mi i tak pozniej wyszla na dobre. Dzieki radzie miejscowego grzybiarza, udalo mi sie wejsc z powrotem na szlak, omijajac strome podejscie. Potem juz tylko pozostalo ostatnie kilkaset metrow podejscia na szczyt. Czas od przleleczy na szczyt 55min. Cala trasa 1,5h. Niezle.
Po wypiciu dwoch zimnych, i chwili odpoczynku rozpoczolem droge powrotna, tym razem orginalnym szlakiem czerwonym. Tempa nie zwolnilem i po 1h bylem w hotelu z powrotem.
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj