Wyrysowałem sobie na mapie piękną trasę w okolicach Ramzovej. Miał być piękny bieg narciarski . Tymczasem życie jak zwykle napisało własny scenariusz. Do Bielic dojechałem bez problemów. Znalazłem nawet odśnieżony parking. Początkowo trasa biegnie drogą, uczęszczaną przez osoby ścinające drzewo. Może nie jest to komfortowe, ale nawet dość dobrze się biegnie. Zastanawiam się tylko, jak będzie, jak te ślady się skończą. Faktycznie, po około dwóch kilometrach ślady się urywają. Tutaj trzeba samemu założyć ślad. Za około kilometr śnieg staje się jeszcze głębszy. Poruszam się więc powolutku pod górę. Dodatkowo śnieg jest dość miękki i zapada się pod nartami, a przy okazji solidnie je okleja. To co do niedawno było przyjemnym podbiegiem, dziś jest powolnym człapaniem pod górkę. Ostatni najtrudniejszy odcinek pokonuje powoli. Już się cieszę, że zaraz zobaczę gromady Czechów biegających po Wielkim Szengenie. Jakież jest moje zdziwienie, gdy po raz pierwszy zobaczyłem tę trasę pustą i nieratrakowaną. Dalej więc człapanie. Nic nie będzie z mojej zaplanowanej trasy, bo brakło by mi dnia, a i chyba kondycji. Ruszam przesmykiem (zwanym przeze mnie przesmykiem Ryszarda) w stronę Chaty Paprsek. To najkrótsza trasa. Liczę na to, że może Pralinka bliżej chaty będzie wyratrakowana. Nic z tego. Dziwnie to wszystko wygląda. Jakoś tak smutno .
Docieram do Palas. Tutaj dopiero widać świeżo ratrakowaną Magistralę. Przez chwilę podziwiam widok z chaty i ruszam w drogę powrotną. Pomimo że jest ślad, pewnie łatwo nie będzie.
Po kilkunastu minutach docieram ponownie do Wielkiego Szengena. Teraz jest już wyratrakowany i pojawili się biegacze. Troszkę mnie trafia…cóż, za wcześnie wstałem……
Ruszam w stronę Bielic. W połowie drogi spotykam parę, która na biegówkach porusza się w górę. Oni się śmieją i ja też. Oni mają łatwiej, ja mimo wszystko satysfakcję, że przebrnąłem tą drogą w takich warunkach.
Rozmawiamy dobrą chwilę. Przyjechali na parę dni z okolic południowo-wschodniej Polski. Są tu krótko, ale zaliczyli już wiele tras biegowych i to w różnych, często „ekstremalnych” warunkach. Opowiadają mi o trasach na Słowacji. Fajnie się rozmawia, ale chyba wszyscy stygniemy, czas się ruszać. Póki co założyliśmy solidny ślad. Jak nie będzie dużych opadów śniegu, to na przyszłość może być znacznie lepiej.
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj