Ponieważ pogoda zrobiła się prześliczna, doszło do długo oczekiwanej wycieczki na Stecówkę. Frekwencja przerosła oczekiwania komandora. Liczba 10 odważnych zrobiła wrażenie. Na zbiórce o godz. 8.15 w Bohuminie wszyscy stawili się w doskonałych humorach. Przejazd kolejami czeskimi do Navsi to dodatkowa przyjemność. Po tradycyjnych słowach Prezesa ruszyliśmy na trasę. Zwiedziliśmy Jabłonków i przez Pisek i Bukowiec dotarliśmy do Polski. Następny etap to najpiękniejsza część wyprawy czyli przejazd doliną Olzy do Istebnej. Tu część ekipy postanowiła nie kontynuować dalszej jazdy w górę (ze względu na nieodpowienie lub zastępcze rowery). Pozostali zapaleńcy (7 szt.) śmiało ruszyli dalej. Po drodze zwiedzając kościółek w Mlaskawce i pokonując ostre stromizmy dotarli na Stecówkę. Tu zastał ich przygnębiający widok spalonego kościółka pw. Matki Boskiej Fatimskiej. Otuchy dodali nam miejscowi górale, którzy przywieźli już drzewo na odbudowę kościoła. Większość chciała odpoczynku lecz nieprzejednany komandor (siejąc fałszywe informacje, że teraz będzie tylko z góry) pogonił wszystkich na Kubalonkę. Tu nastąpiła upragniona godzinna przerwa na posiłek i coś relaksującego z pianką. Później po zwiedzeniu kościółka na Kubalonce (przeniesionego z Przyszowic k/Gliwic) nastąpił szaleńczy zjazd bocznymi ścieżkami do Istebnej. Ucieczkę 3 "odszczepieńców" zlikwidowaliśmy na granicy i potem co sił w nogach pognaliśmy na stację kolejową w Navsi. Przed stacja kolejową są 2 "piwopoje" więc nawet ci, co nie piją piwa zamówili po szklaneczce.Wycieczka musiała być w miarę udana bo Heniek W. postawił komandorowi "jasne z pianką" zarówno w Polsce jak i w Czechach (przykład godny naśladowania). Po przyjeździe do Bogumina wszyscy zgodne się rozjechali z obietnicą, że w przyszłym roku trzeba tę wycieczkę powtórzyć.
Skomentuj