Etap czwarty, dzień piąty (no bo jeden był na łażenie po górach):
Tym razem (w Niedowie) obudziła nas słoneczna pogoda. Plan był zacny - 90 km do pokonania. Ruszyliśmy więc (po kawie, a właściwie dwóch kawach mocnych) na północ, przez Niemcy, wzdłuż Nysy Łużyckiej do Bad Muskau//Łęknicy. Jechało się pięknie i było bardzo malowniczo (niemieckie ścieżki rowerowe!). Trochę błądzenia było po Goerlitz. Myśleliśmy, że trasa przebiegać będzie bardziej po w miarę płaskim terenie, z ewentualnymi małymi podjazdami. Tymczasem okazało się, że (z uwagi na to, że jechaliśmy wzdłuż doliny rzeki Nysy) były spore podjazdy, w związku z czym momentami, z biegiem czasu, było bardzo ciężko. Daliśmy radę. Podczas tej trasy jedynym żalem, jaki mieliśmy do siebie było to, że nie wzięliśmy żadnego euro (mieliśmy tylko korony i złotówki) na świetne piwo (z tego regionu) Landskron, a co jakiś czas był biergarten... (w Niemczech spożywanie piwa w przerwach jazdy rowerem jest legalne i normalne, o czym świadczą grupy rowerzystów w ogródkach piwnych). W naszych minimalistycznych bagażach ciążyły nam jednak 2 polskie Żywce z poprzedniego wieczoru - mając już zaledwie ok. 30 km do granicy wypiliśmy je z przyjemnością pod granicznym słupkiem niemieckim. W końcu dotarliśmy do celu. Po zrobieniu zakupów w Łęknicy, standardowo o zmierzchu znaleźliśmy miejsce do spania "na dziko" pod namiotem w Parku Mużakowskim.- w pięknym miejscu na uboczu pod starymi bukami i dębami. W nocy, jak to pod namiotem "na nielegalu" bywa, były atrakcje - tym razem dziwne, ochrypłe, bardzo donośne szczekanie jakiegoś zwierzęcia. Okazało się że to koziołek sarny.
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj