Drugi dzień majowego weekendu. Po ciężkiej nocy, błogosławieństwach papieżycy :) wybieramy szlak Wąwóz Homole-Wysoka (najwyższy szczyt Pienin)-Palenica-Szczawnica. Wyruszmy busem z Krościenka do Jaworek gdzie rozpoczniemy naszą wędrówkę. Pól godziny i jesteśmy prze wejściu na Homole. Wstęp darmowy, Pani w budce sprzedaje stare gazetki wprowadzając zamęt :) Rozpoczynamy bardzo przyjemnie spacer wąwozem i po około pól godzinie dochodzimy do polany, gdzie można zrobić sobie mały odpoczynek. Kawałek dalej można również odpocząć w Szałasie Bukowniki ( w ziemie działa tu stok narciarski Arena Jaworki). Posiłek, chwilka na oddech i ruszamy w stronę wysokiej. Podejście jest dość męczące, początkowo wśród łąk, a później w lesie błotnistym terenem. Ponieważ kropi deszcz jest dość ślisko i nie trudno o upadek. Na sam szczyt prowadzi podejście częściowo ubezpieczone schodami. Niestety docieramy na Wysoką i widoków zero :( Taka pogoda, lekki deszczyk, zachmurzenie duże. No nic może do trzech razy sztuka następnym razem może się uda coś zobaczyć. :) Kierujemy się w dół, uważając żeby nie zejść całym w błocie, mały odpoczynek i ruszamy niebieskim szlakiem w stronę Palenicy. Tu trasa bardzo przyjemna łagodna. W połowie trasy można wstąpić na mały odpoczynek do bardzo klimatycznego schroniska Pod Dubraszką. Ruszamy dalej, trasa jest dość długa więc maszerujemy i maszerujemy :) Ale humory są wyśmienite to cóż nam więcej do szczęścia trzeba, pogoda też się polepszyła, nie pada to już sukces :) Po około 2-2,5 godzinki dochodzimy do Palenicy. Można chwilkę odpocząć i ruszyć żółtym szlakiem w dół, lub jeśli ktoś jest bardzo zmęczony może wybrać łatwiejszą opcję i zjechać wyciągiem krzesełkowym do Szczawnicy :) Najstarsza z Panienek Chichotek się wyłamuje i zjeżdża, reszta ostro rusza w dół. Chwila moment, bo zejście to około 20 minut, jesteśmy w Szczawnicy. Na sam koniec na błotku mały wypadek. :) Szczawnica jak zawsze w takich okresach zatłoczona, ale obowiązkowy punkt wycieczki obiad w knajpie na wagę musi być zrealizowany. Żeby móc się tam udać najpierw musimy w Dunajcu umyć buciory :) Każda zniosła z gór po 3 kilo przy butach:) Odpoczynek, obiadek i wracamy do Krościenka. Bilans drugiego dnia: Humory niezmienne, troche brudnych ciuchów, nogi zaczynają dawać znać, że są :)
Skomentuj