W przeciwieństwie do sąsiedniego Adrspachu nie ma tutaj, aż tylu turystów, choć może to kwestia naszego późnopopołudniowego startu na tutejszą pętlę. Ta jest dłuższa i daje w efekcie możliwość spokojnej kontemplacji piękna otaczającej natury. Początkowo szlak prowadzi przez las z nad którego od czasu do czasu przebijają imponujące formacje skalne. Największą atrakcją pierwszej części trasy jest podejście po 300 stopniach na szczyt skalnej baszty, gdzie niegdyś znajdowała się warownia "Strzemię" ("Strmen"). Obecnie ciężko dostrzec pozostałości po niej ale za to na górze mamy piękny punkt widokowy na okolicę. Po powrocie do pętli z czasem zagłębiamy się w skalne królestwo. Imponujące olbrzymy o pionowych ścianach momentami wręcz otaczają nas dookoła, tworząc tzw. świątynne place. Niektóre ze skał do złudzenia przypominają ludzkie sylwetki, jak np. "Madonna z Dzieciątkiem", czy też "Mnich" odwrócony plecami do turysty i pogrążony w modłach. Na samym końcu pętli urozmaiconej drewnianymi pomostami, znajduje się "Sybir". Skalne ściany schodzą się blisko siebie i dosłownie zamykają nieboskłon. Robi się odczuwalnie chłodniej. Ten odcinek przypomina "Błędne Skały" chociaż porównanie obu tych formacji to jak zestawienie Guliwera z liliputami. Z wiadomości praktycznych należy dodać, że wstęp do Skalnego Miasta kosztuje również 70 koron, a parking przed nim 50 koron. Nam udało się uniknąć tej drugiej opłaty ponieważ budka poborcy opłat była pusta. Oba Skalne Miasta łączy tzw. Wilczy Wąwóz ("Vlci Roklina") ale świadomie zdecydowaliśmy się zwiedzić je odrębnie. Inaczej nie domknęliśmy, którejś z pętel, a to byłaby niepowetowana strata. Niestety w niektórych momentach podobnie, jak na Szczelińcu Wielkim i w labiryncie Błędnych Skał pojawiły się problemy z odbiorem sygnału GPS.
Skomentuj