Moja druga trasa w Tatry: Morskie Oko
Na drugi dzień po zdobyciu Giewontu trochę dokuczały nam zakwasy, a poza tym było pochmurno i zbierało się na burzę, więc postanowiliśmy wybrać łagodniejszą trasę. Po dyskusjach ze znajomymi Morskie Oko kontra Dolina Chochołowska tym razem stanęło na moim i wyruszyliśmy.
Byłam bardzo ciekawa jak tam jest, bo często słyszałam w radio albo telewizji o kolejkach na Morskie Oko, zakorkowanych drogach i tym podobnych. Korzystając z tego, że byliśmy w Zakopanem w tygodniu już w połowie września i nie było tak wielu turystów jak w ścisłym sezonie, chciałam zobaczyć co jest w tym Morskim Oku, że ludzie stoją latem w kilometrowych korkach żeby się dostać na parking.
Przez chwilę rozważaliśmy przejażdżkę bryczką bo wszystkich bolały nogi i ludzie ostrzegali, że idzie się baaaardzo długo, ale po usłyszeniu ceny stwierdziliśmy, że nie jest ona na naszą studencką kieszeń i ruszyliśmy przed siebie :).
Asfaltowa droga wiła się łagodnie, bez żadnych stromizn. Szło się nią bardzo wygodnie- ot taki spacer. Po drodze mijało się kobiety w szpilkach albo w sandałkach na koturnie. Co jakiś czas schodziliśmy na bok, żeby ustąpić miejsca przejeżdżającej bryczce. Trochę siąpił deszczyk, ale nie zastała nas żadna ulewa.
Po jakimś czasie dotarliśmy do schroniska. Ludzi faktycznie było dość sporo jak na połowę września i normalny dzień, wolę nie myśleć jak to wygląda latem. Nie udało nam się zobaczyć szczytów wznoszących się nad Morskim Okiem, bo rozciągała się nad nim mgła, która schodziła coraz niżej, ale i tak mi się podobało! :)
No, może tylko ta droga... taka mało górska i trochę monotonna. Z powrotem też oczywiście pokonaliśmy ją pieszo, bo wcale nie idzie się tak długo. Zwłaszcza, gdy mieliśmy porównanie z drogą na Giewont, którą pokonaliśmy poprzedniego dnia :)
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj