Moja piąta wycieczka w Tatry- Jaskinia Mroźna.
Cały dzień albo padało i grzmiało albo zanosiło się na burzę. W końcu już późnym popołudniem trochę się rozpogodziło i wyszło nawet słońce, więc wyszliśmy z naszego pensjonatu w Kościelisku nie mając żadnych konkretnych planów i ruszyliśmy przed siebie. Jedząc obiad w napotkanej po drodze karczmie mój chłopak podsunął pomysł, żeby iść do Jaskini Mroźnej.
Było już trochę późno i zostało niewiele czasu do jej zamknięcia, ale stwierdziliśmy że jeśli zdążymy to zdążymy, a jeśli nie- przejdziemy się po Dolinie Kościeliskiej. Ruszyliśmy więc pieszo wzdłuż drogi, która po jakimś czasie zaprowadziła nas pod wejście do TPNu.
Sprawdziliśmy orientacyjny czas przejścia podany na mapie i uznaliśmy, że jest szansa zdążyć jeśli się pospieszymy, więc... drogę do Jaskini Mroźnej pokonaliśmy trochę maszerując, trochę biegnąc i wyprzedzając po drodze wszystkich mijanych turystów. Początkowy odcinek tej trasy jest zupełnie płaski i typowo spacerowy, dopiero skręcając w kierunku jaskini robi się trochę stromo. My biegliśmy w górę po kamieniach i udało się- zdążyliśmy!!! :) Weszliśmy do jaskini jako ostatni, co miało swoje plusy- nikt za nami nie szedł i mogliśmy do woli sobie wszystko oglądać i robić zdjęcia. Później co prawda pojawił się pan, który popędzał nas, żebyśmy już wychodzili, ale i tak byliśmy bardzo zadowoleni, że w ogóle zdążyliśmy się tam dostać.
Sama jaskinia jest dobrze oświetlona. Trzeba tylko uważać, bo momentami jest mokro i nisko. Kilka razy moja głowa miała bliski kontakt ze stropem, co było trochę bolesne :D. Widziałam jaskinie z o wiele bogatszą szatą naciekową, ale myślę, że i tak warto zrobić sobie tam wycieczkę. To fajna atrakcja.
Gdy już zeszliśmy z powrotem do głównego szlaku zaczęliśmy się zastanawiać nad tym, czy nie iść dalej w stronę schroniska. Było już jednak dość późno, a pogoda dość nieprzewidywalna, więc zostawiliśmy sobie tą wycieczkę na kiedy indziej.
Drogę powrotną pokonaliśmy już spacerkiem, więc miałam okazję bliżej przyjrzeć się temu fragmentowi doliny. Podejrzewam, że dalsza część jest jeszcze ładniejsza. Przed wyjściem wstąpiliśmy do bacówki na polanie i zjedliśmy na prawdę pyszny oscypek.
Na pewno jeszcze kiedyś wrócę do Doliny Kościeliskiej, bo mam mały niedosyt i jestem ciekawa tego, co jest dalej :)
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj