Jest koło 9 rano , w taki dzień to jeszcze wcześnie. Na parkingu skąd ruszają turyści do |Wodospadu Kamieńczyk, jest jeszcze pusto. Parkuję samochód. Rozglądam się za obsługą. Nie ma nikogo. Tabliczka głosi ,że za cały dzień trzeba będzie zapłacić 15 złotych. Wszędzie zwały świeżego i starego śniegu , nie ma co szukać wolnych miejsc gdzie indziej , a o pozostawieniu auta na poboczu , też chyba nie ma co marzyć.
Sypie dość gęsty śnieg , nie widać żadnych śladów. Ruszam w kierunku Wodospadu Kamieńczyka.
Świeży śnieg przysypał wszystko , jest pięknie i cicho , tylko jak daleko się da dojść. Cel wycieczki to Łabski Szczyt, ale przy takiej pokrywie śniegu i zagrożeniu lawinowym , pewnie będzie trudno.
Na wysokości wodospadu dostrzegam jakieś sylwetki, przy takim opadzie trudno coś dojrzeć , ale jeśli idą w dól to znaczy ,że z Hali Pod Szrenicą. Po chwili jednak nic nie widać , tylko za kilkaset metrów dostrzegam ślady jakby nart na świeżym śniegu. Ale tutaj ?......za chwilę sprawa się wyjaśnia dwóch młodych chłopców zjeżdża z góry koło wodospadu na nartach biegowych. Jestem już w połowie tej góry , a oni w ciągu kilku minut wracają i wyprzedzają mnie. Koło wodospadu stoi ich opiekun. W trakcie krótkiej rozmowy wyjaśnia ,że są tu od końca grudnia i trenują biegi, no niezła zaprawa.
Schronisko na Kamieńczyku jeszcze nie czynne, wejście na wodospad też jeszcze zamknięte. Z góry przez siatkę robię kilka fotek. Wodospad uśpiony , inny niż zwykle .
Zwały śniegu koło schroniska nie wróżą niczego dobrego , śnieg dalej sypie. Chyba przemaka mi kurtka. Ide dalej. Śniegu coraz więcej , ale szlak jest w miarę przetarty. Idzie się ciężko , droga ostro prowadzi pod górę a i śnieg utrudnia szybki marsz. Po drodze mija mnie tylko jedna grupa szybko schodząca w kierunku wodospadu.
PO około 2 godzinach spokojnego marszu oczom moim ukazuje się Schronisko Pod Halą Szrenicką. Pamiętam je sprzed kilku lat , było nie ciekawie, brudno. Teraz widać ,że poczyniono inwestycje. Wymieniono stolarkę okienną , drzwi , jest jakby czyściej. Wewnątrz wypijam łyk herbaty z termosu. Czas ruszać dalej. Idę w kierunku Szrenicy. Mgła jest taka ,że na kilka metrów nic nie widać, o znalezieniu jakiegoś nie ma co marzyć. Od czasu do czasu ktoś schodzi w dół. Kierując się po tyczkach i śladach po około 30 minutach dochodzę do schroniska na Szrenicy.
Widok jest niesamowity , z mgły wyłania się zasypane śniegiem schronisko. Śnieg zmienił kształty, trudno znaleźć wejście.
W schronisku znowu mała przerwa. Kanapki i kawa . Przez okna nic nie widać , na zewnątrz jest mgła a poza tym śnieg sięga okien.
Krótka rozmowa z obsługą schroniska . Na łabski szlak nie przetarty , wczoraj jakaś grupa pogubiła się , przeszli na czeską stronę. Nie ma co ryzykować. Wracam tą samą drogą. Na chwile przejaśnia się . Widoki są niesamowite. Humor się poprawia. Droga w dół mija nie wiedzieć kiedy.
Jeszce herbata w schronisku Na Kamieńczyku i za chwile osiągam parking.
Tu jeszcze negocjacje z parkingowym. Przystaje na dychę , mówi ,że pilnował auta...niech mu będzie.
W sumie szlak jest dość bezpieczny, po drodze trzy schroniska, przy dobrej pogodzie piękne widoki. Przy odrobinie kondycji polecam ta trsaę. Zawsze można z góry wrócić wyciągiem do Szklarskiej Poręby.
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj