Dzień drugi rozpoczynamy w Bobolicach, gdzie nocowaliśmy. Na ranek zostawiliśmy sobie zwiedzanie Zamku w Bobolicach, który robi wrażenie. Fotujemy z każdej strony, zachwycamy się i ruszamy w dalszą drogę. Jedziemy po terenie pokazuje się kilka podjazdów i dojeżdżamy dość szybko do początku szlaku na Górę Zborów, tym razem ją opuszczamy, bo z rowerami nie da rady. Jedziemy dalej by zdobyć kolejny podjazd tym razem pod ruiny zamku Morsko. Ruiny zamknięte więc tylko foto, że zaliczony i lecimy. Dalszy plan to Okiennik Wielki. Podjeżdżamy pod same skały i tylko kawałek zostaje żeby wejść i podziwiać to cudo. Oczywiście chłopcy władowali się w samo okienko :) Kolejny przystanek to Podzamcze i Zamek Ogrodzieniec. Jeden z lepszych na trasie, tyle że wejście nie takie tanie. W Podzamczu też można dobrze zjeść za niewielką kwotę. Zaraz przy zamku odwiedziliśmy knajpkę, gdzie po latach można było zjeść zasmażany ser - przysmak słowacki. Tu nas czekała dłuższa przerwa, bo grzmoty nadchodzą i deszcz też nas nie chce ominąć. W końcu przestaje i możemy jechać dalej, a ostatni etap tego dnia to dojazd do Bydlina. Ruiny zamku tragedia- nie ma co oglądać!! Zarośnięte chaszczami nie powalają na kolana. W Bydlinie znajdujemy najtańszy nocleg za całe 3,50 :) To nocleg na stadionie miejskim, tu pokłony dla Prezesa Klubu za udostępnieni kawałka ziemi nad rzeczką, dostępu do prysznica i toalety. Pieniędzy od nas nie wziął, ale dostał inne suweniry co w łącznej kwocie na głowe wyszło 3.50 zł. Bilans dnia drugiego: prawie 50 km w nogach, kilka fajnych atrakcji na trasie, jeden deszcz :), mega tani nocleg, gościnność okolicznych mieszkańców i alarm przeciwpożarowy w nocy, bynajmniej nie wywołany przez nas, ale nas między innymi obudził :)
Skomentuj