Świerklaniec, Chechło,Żyglin, Kolonia Woźnicka, Polski Las, Bibiela

Po złotym od słońca piątku przyszła szara, senna sobota - czas na rowerowy oddech. Zgiełk pierwszych dni listopada zostawiamy za bramą parku w Świerklańcu. Parkowa alejka i rozległa łąka prowadzą nas do brzegu Jeziora Kozłowa Góra. Tam gąszcze jesiennych traw i sitowia szumią leniwie. Ruszamy dalej, przecinamy jeszcze szosę i jadąc już przez las, wybieramy szlak w kierunku Zalewu Nakło-Chechło. Objeżdżamy jego opustoszałe brzegi dookoła. Piasek na plażach, niezmącona, przejrzysta woda, pozostawione łódki... zapominają już o lecie - spotykamy zaledwie kilku rowerzystów i biegaczy.
Kierujemy się do Żyglina. Otwiera się przed nami labirynt leśnych ścieżek, jednak drogę odnajdujemy łatwo, prowadzeni świeżo oznaczonym, żółtym szlakiem rowerowym. Mijamy wioskę i dalej już tylko las, las, las... czaruje, zachwyca, pachnie igliwiem i ciągle kolorowymi liśćmi. Pięknie...
Jedziemy, jedziemy... pod kołami piaszczyste dróżki, szeleszczą liście, wokoło zieleń sosen.
Po drodze znajdujemy Kolonię Woźnicką, Polski Las, Bibielę - przysiółki otoczone drzewami, leśniczówki jakby zapomniane, sielskie - zaskoczyły nas ciszą i spokojem.
Wracamy przez Brynicę, jeszcze kilka kilometrów asfaltem i znowu spoglądamy w łagodne tego dnia fale Jeziora w Świerklańcu.
Pierwsza listopadowa sobota i piękne lasy... chcemy tam szybko wrócić "