Do Krościenka dojeżdżamy około 14 i od razu pozostawiwszy samochód na parkingu "U Walusia" ruszamy na szlak. Pogoda stabilna, upalna, trasa niezbyt długa więc ruszamy na lekko, jak typowi niedzielni turyści ;-). Na początku czeka nas stromawe podejście ulicą Trzy Korony i dalej gruntowym traktem w objęcia lasu. Potem trakt wypłaszacza się i przyjemną ścieżyną w cieniu lasu wiedzie na przełęcz Szopka, zwaną również "Chwała Bogu". Z przełęczy końcowy odcinek podejścia znowu wiedzie pod górę, przy czym wędrówkę ułatwiają drewniane i kamienne stopnie. Na szczycie ruch na szczęście niewielki. Raz, że to jeszcze nie tzw. wysoki sezon, a dwa kto miał wejść zapewne zrobił to wcześniej. Po spożyciu szlakowego prowiantu wchodzimy na platformę widokową po metalowej balustradzie. Niewątpliwym udogodnieniem jest wprowadzenie ruchu dwukierunkowego ale na wierzchołku spotykamy raptem parę osób wiec tłoku nie ma i spokojnie można napawać oczy kapitalną dookolną panoramą. W dole widać błękitną wstęgę Dunajca z płynącymi nią flisackimi tratwami, na zachodzie można dojrzeć fragment tafli Jeziora Czorsztyńskiego, do tego jeszcze dodajmy charakterystyczny wierzchołek Sokolicy i zabudowania Krościenka, Szczawnicy, czy Sromowców. Jedynie majestatyczne Tatry chowają się za chmurkami. To moja trzecia wizyta na szczycie Trzech Koron. Pierwszej z czasów prawdopodobnie szkoły średniej właściwie nie pamiętam, druga miała miejsce 6 lat temu w strugach nieprzejednanego deszczu. Dopiero teraz dane mi jest zapoznać się z walorami widokowymi polskich Pienin i to prawie idealnie w pierwszą rocznicę ślubu. W drodze powrotnej wybieramy wariant przez ruiny Zamku Pienińskiego, celem uniknięcia monotonii powtarzania tej samej trasy. Z samego zamku pozostały jedynie fundamenty z fragmentami murów. Z tablicy informacyjnej dowiaduję się, że była to najwyżej położona warownia w polskich Karpatach. Po opuszczeniu ruin zamykamy pętlę i początkowym odcinkiem marszruty wracamy do Krościenka z ładną panoramą na miejscowość położoną pośród Pienin, Gorców i Beskidu Sądeckiego u brzegów urokliwego Dunajca. Wycieczkę kończymy późnym obiadem u gościnnego Walusia;-)
Skomentuj