Lasy Janowskie/Etap I: Piekło Kamiennej Drogi

To była nasza pierwsza wspólna, dwudniowa wyprawa z Justysią. Do Rudnika dotarliśmy pociągiem relacji Tarnobrzeg-Przeworsk. Stamtąd ruszyliśmy w stronę niezbyt odległego kompleksu Lasów Janowskich. Po drodze był jeszcze przejazd przez San i Ulanów z zabytkowym, drewnianym kościółkiem. Potem, aż po Zdzisławice jeżeli nie jechaliśmy pośród lasu to zieloną ścianę mieliśmy cały czas w zasięgu wzroku. Do Szewców podążaliśmy po nawierzchniach asfaltowych nie licząc krótkiego, gruntowego łącznika w Deputatach. Szczególnie przyjemnym fragmentem był asfaltowy, śródleśny dywanik o znikomym natężeniu ruchu w kierunku Bukowej. Za Szewcami nawierzchnia uległa pogorszeniu. O ile jeszcze fragment gruntówki od końca zabudowań miejscowości nie stanowił problemu, to po chwili czekała na nas prawdziwa rowerowa Golgota. Okazała się nią tzw. Droga Kamienna. Jak sama nazwa wskazuje tłukło na niej niemiłosiernie, a po bokach zalegał piach w którym koła traciły przyczepność. Nie dość tego słoneczny żar wprost emanował na nas od rozgrzanego starobruku. Ponowny widok asfaltu był w efekcie wielkim westchnieniem ulgi. Ostatnia część trasy to jazda w odkrytym, nasłonecznionym terenie, w końcowym fragmencie po ruchliwej krajówce. Minięcie tablicy z napisem Janów Lubelski nie oznaczało bynajmniej końca naszych przygód tego dnia i ponownie, po piekle Kamiennej Drogi nie były to miłe doświadczenia. Wszystko za sprawą braku uprzedniej rezerwacji kwatery noclegowej. Okazało się, że w centrum miasta i jego okolicach trudno znaleźć takowy obiekt. Nad zalewem było podobnie. W końcu mieliśmy upalną sobotę i wypoczywających nie brakowało, pozostały jedynie apartamenty absolutnie nie na naszą kieszeń. Kiedy widmo powrotu do Tarnobrzega zaczęło nam zaglądać w oczy, a na horyzoncie kształtował się front burzowy, los się do nas uśmiechnął. Ostatecznie kwaterę znaleźliśmy w dysponującej częścią hotelową Restauracji Myśliwskiej, na wylocie trasy do Frampola (z tego kierunku wcześniej przybyliśmy). Kamień spadł nam z serca i po zakwaterowaniu za cenę 45 zł/os., mogliśmy się już delektować wieczorno-nocnym spacerkiem po mieście.