Krutynia, odcinek od plaży wiejska w Cierzpiętach do Zielonego Lasku przez Rezerwat Krutyni. Początek, w związku z wiatrem, dość niespokojny z powodu dość dużych fal na jeziorze przez co trzeba było popłynąć trochę dłuższą drogą pod falę, a następnie wzdłuż trzcin dopłynąć do wejścia do rz. Krutyni. Po chwili krótka przenoska omijająca śluzę, na której akurat trwały prace budowlane. Dalej spokojnie płyniemy do jez. Krutyńskiego, z którego ponownie wpływamy do rz. Krutyni. Jesteśmy na terenie Rezerwatu Krutyni. Płyniemy w końcówce października, celowo czekając na ten właśnie czas. Jesteśmy praktycznie sami, tylko ścieżką dydaktyczną wzdłuż rzeki spaceruje parę osób. Piękny, spokojny jesienno-złoty spływ bez niespodzianek. Płytko, dno mieni się kolorami piasku, kamieni, gąbek i wodnej roślinności. Słychać dzięcioły, przelatują zimorodki do ostatniej chwili siedząc na wystających z wody konarach i przyglądając się nam z ciekawością. Nad nami krąży para myszołowów, ale już po chwili pojawiają się dla odmiany stada kaczek i łabędzi, które co chwile nurkują pasąc się rosnąca w wodzie trawą i wystawiając swoje kuperkiem jak spławiki. Gdy prawie wpływamy jednemu w ten wystajacy kuperek, zamiast uciekać - podpływają do samego kajaku czekając na jakiś smakołyk. Łabędzie dostojnie niczym baletnice, a kaczory mieniąc się w słońcu kolorowymi łebkami, z zakręconymi jak loczki piórkami na kuprach. Widać latem są dokarmiane, przez spływające tłumy, więc w ogóle się nie boją. Dopływamy do m. Krutyń, masa knajp pozamykanych o tej porze roku, pomostów i zacumowanych przy nich drewnianych łodzi i... cisza... Przy rzece pasą się konie. I tak powoli dopływamy do rozlewiska przed młynem w Zielonym Lasku i tu, w miejscu naszej bazy wypadowej kończymy żeby zdążyć jeszcze pognać, tym razem pieszo, ścieżką dydaktyczną wzdłuż rzeki ciesząc oczy urodą tej rzeki i lasu. Bajka! Malina nad Maliny! Wrócimy tu jeszcze zimą i wiosną, ale nie latem... Cisza, nostalgia, feeria barw, zapach jesiennego lasu, promienie słońca przedzierające się przez gałęzie z żółtymi liśćmi. Smakować to do końca życia bardzo by się chciało.
Skomentuj