Ta wycieczka to była całkowita improwizacja. Poczynając od tego, że jej miało nie być. Ponieważ jednak czas mi się zwolnił a pogoda zapowiadała się niezła, zdecydowałem się na wycieczkę. Nie miałem za wiele czasu na obmyślanie trasy więc na szybko zdecydowałem się pojechać do Racławic przy czym chciałem do Racławic dojechać drogą, którą jeszcze nie jechałem przez Zedereman, Zimnodół i Zawadę. Zwykle w tamtą stronę jadę przez Paczółtowice, Giebułtów i Dolinę Prądnika. Początkowo odrzuciłem tą trasę bo ostatnio dość często bywałem w Dolinie Prądnika, odrzuciłem też trasy przez Garliczkę i Smardzowice, bo też parę razy tamtędy w tym roku jechałem. Pozostała mi droga nr 794 na Skałę. Drogą tą jednak dojechałem tylko do Januszowic po czym stwierdziłem, że panuje na niej zbyt duży ruch i skręciłem w lewo w stronę Korzkwi i Doliny Prądnika. Dolina Prądnika, której chciałem uniknąć, a z którą przeprosiłem się z konieczności, odwdzięczyła mi się pięknymi, jesiennymi krajobrazami. Doliną tą jechałem do jej początku czyli do Sułoszowej a dalej, w Kosmołowie skręciłem w lewo. Następnym etapem były miejscowości Zederman, Zimnodół, Zawada i Racławice a więc te, które sobie założyłem, że maja się znaleźć na mojej trasie. Z Racławic zaczął się powrót do Krakowa. Powrót miał się odbywać przez m.in. przez Dubie i rozważałem dojazd do nich albo górą przez Żary albo dołem przez Dolinę Racławki. I choć obawiałem się błota w Dolinie Racławki, wybór padł właśnie na nią. Obawy trochę się potwierdziły, błota trochę było ale dało się przejechać bez większego problemu. Stwierdzić jednak muszę, że jak kiedyś lubiłem jeździć Doliną Racławki, tak ostatnio coraz mniej. Szlak wiodący dnem tej doliny jest coraz bardziej zaniedbany, leży dużo powalonych drzew a błoto i kamienie w wielu miejscach utrudniają nie tylko przejazd ale i przejście. Jednak tak jak już nadmieniłem, Dolinę Racławki pokonałem bez większych problemów a dalsza droga to już była w zasadzie formalnością. Jedynie podjazd z Dubia do Radwanowic wymagał trochę wysiłku, ale później już w większości było z górki. Ogólnie wycieczka nie należała do zbyt wymagających. Przebiegała głównie asfaltowymi drogami, jedyny gorszy odcinek był właśnie w Dolinie Racławki. Podjazdów, jak to na Jurze, trochę było ale nie należały do bardzo wymagających, chyba najtrudniejszy był ten wspomniany już między Dubiem a Radwanowicami.
Skomentuj