Etap czternasty.
Pierwszy cel dnia - Biskupia Kopa - widoczy juz pare kilometrów za Głogówkiem. Nie wygląda groźnie, wiec będzie ciężko...
:)
W okolice Pokrzywnej prowadzi stosunkowo mało ruchliwy asfalt, z którego nagle i niespodzewanie trzeba skręcić w las na niebieski szlak - bo wspierająca mnie nawigacja uznała, że muszę zaliczyć jeszcze kilka szczytów ramach rozgrzewki przed właściwą górą.
Więc przedzierałem się stokami Zamkowej góry naprawdę zapomnianym szalkiem, z której zjazd do Rezerwatu Cichej doliny zrekompensował trudy karczowania krzaków. Mina operatora koparki, patrzącego na wypadający z krzaków rower z jeźdzcem - bezcenna.
Rezerwat to jedno z miejsc które oznaczyłem - Tu trzeba wrócić.
Dalej już spokojnie i żmudnie pod górę, czerownym szlakiem, z powalonymi drzewami, wśród jagodzianych i jerzynowych krzaków docieram na szczyt po wieżę widokową będącą we włdaniu przedsiębiorczych czechów. Nie ma za dużo ludzi, wiec wdrapuję się na wierzę, skąd widok naprawdę imponujący. i można go skonfrontować z wyznaczonymi kierunkami pokazującymi gdzie co jest. np Śnieżka
Następny punkt do zaliczenia to schronisko pod Biskupią Kopą, w okolicy którego spostrzegam budujący drogowskaz - Świeradów 420....
Znieczulony lekko, ani się obejrzałem, jak zaliczyłem przyjemny zjazd do Jarnołówka i przez Głuchołazy podązyłem w kierunku Złotego Stoku. Znów chwila asfaltowej nieatrakcyjne przerwy. Ale kulminacyjny moment dnia jeszcze przed nami :)
Tak wiec znów we wzorcowym upale zachaczając czeskie zakątki, doczlapałem się do Złotego Stoku i dalej w okolice gdzie powinna byc Kłodzka Góra.
Szukanie Kłodziej Góry przypominało podążanie z zającem w filmie Na krawędzi. Jedziemy szlakiem, żółtym, który najpierw jest drogą, potem dwoma koleinami , potem sieżką, z której cały czas nie ma gdzie skręcić, i jest coraz węższa, a potem robi się miejscem gdzie drwal robił w tył na lewo i wracał do chaty. Ja nie wracałem. Starym indiańskim sposobem zamieniałem rower w czekan i przez krzaki, pionowe ścianki wdrapywałem się coraz wyżej. Wyżej znajdowała się droga, żeby było śmiejszej czasem ze szlakiem i sytuacja się powtarzała :), W końcu już dotarłem do trawersującej dróżki idącej w kierunku cały czas widocznego potencjalnego szczytu i tracąc wysokość dojechałem do prawdziwego niebieskiego szlaku minąłem rozwidlenie skąd można było skierować się na Szeroką Górę (..nie dziś, pomyślałem :) ) i doczłapałem do drugiego dzisiejszego celu.
Po któtkiej walce z pieczątką i upewnieniu się, że tym razem żółty doprowadzi mnie tam gdie chce ruszyłem w dół na nocleg do Kłodzka.
Tradycji stało się zadość, szlak gdzies zgubiłem, ale ponieważ nie ma takiego zjazdu którym nie zjedzie się do końca, zakończyłem dzień mniej wiecej tam gdzie chciałem.
Etap z nieprzewidywanymi emocjami, wrażenia na 3+.
(Wiecej zdjęć tu : https://goo.gl/photos/ukVKeGqFUSHGvAd38 )
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj