Kolarskie spotkanie.

Kolejne rajzowanie w ramach majowych wakacji. Tym razem wybraliśmy niemal płaskie tereny. Z domu skierowaliśmy się w kierunku Czechowic-Dziedzic jadąc tuż obok linii kolejowej. Następnie w Goczałkowicach musieliśmy ominąć tereny izolatorium i skierowaliśmy się polną drogą w kierunku Rudoltowic a następnie Ćwiklic, gdzie wjechaliśmy na leśny dukt oznaczony zielonym szlakiem turystycznym, który zaprowadził nas do punktu odpoczynkowe go w Międzyrzeczu. Tam musieliśmy schować się przed ulewą. Gdy tam byliśmy dojechali jeszcze inni cykliści i zaczęła się rozmowa. Jeden z nich jeździ na kolarzówce i mimo 75 lat potrafi robić dystanse po 300 km, a w przeszłości jeździł w drużynie ze znanym kolarzem Ryszardem Szurkowskim, który jak wiadomo w 2018 roku doznał ciężkiego wypadku i porażenia czterokończynowego. Mówił też że zna okolice Jeziora Goczałkowickiego a także jechał trasą z Trsteny do Nowego Targu, którą je też jechałem. Po jakimś czasie deszcz nieco ustal i rozjechaliśmy się życząc wszystkim powodzenia. Niestety kolejna fala deszczu zmusiła nas do postoju na przystanku autobusowym, ale potem ruszyliśmy dalej w kierunku ujścia rzeki Gostynia do Wisły, gdzie po drugiej stronie Wisły zobaczyliśmy austriacki słup graniczny, który odwiedziliśmy jesienią 2019 roku, podczas eksploracji galicyjskiego odcinka prusko-austriackiej granicy. Potem chcieliśmy coś zjeść e restauracji " Degolówka" na granicy Bierunia i Babic, ale było zamknięte z powodu epidemii koronawirusa. W miejscu gdzie Przemsza uchodzi do Wisły szukaliśmy dawnych słupów granicznych ale ich nie znaleźliśmy. To co uznawaliśmy od jesieni 2019 za słup graniczny okazało się pniem drzewa. Nieco zasmuceni i głodni pojechaliśmy do Bierunia i tam zjedliśmy na wynos kebaba i pojechaliśmy do Bojszów, a stamtąd ponownie do Międzyrzecza, a potem szlakiem rowerowym przez Ćwiklice, Rudołtowice do Goczałkowic, gdzie się rozdzieliliśmy i ja miałem problem z ominięciem strzeżonego przez policję izolatorium, a potem już przez Czechowice i Zabrzeg dotarłem do domu. Tak oto przy dobrej, choć z ulewą, pogodzie wyciągnąłem 101 km.