Wyruszamy z Tarnobrzega o 3 nad ranem, aby na parking w Palenicy Białczańskiej dotrzeć wczesnym rankiem (po godz. 8) i od razu ruszyć na szlak. Nie było nas w Tatrach parę lat, a i po górach w tym roku jeszcze nie chodziliśmy więc asfaltowa nawierzchnia prowadząca w kierunku Morskiego Oka i liczne otoczenie wszelakiej maści piechurów wcale nas nie zraża. Wprost przeciwnie jesteśmy pełni entuzjazmu i wręcz przemy do przodu pomimo braków kondycyjnych. Przy Wodogrzmotach Mickiewicza Justysia reżyserująca dzisiejszą wyprawę skręca w dolinę Roztoki. Odtąd, aż po Wielką Siklawę trakt wznosi się do góry ale jedynie w końcowej części jest nieco bardziej stromy. Początkowo wędrujemy lasem, aby wraz z wyjściem na otwarty teren móc podziwiać grzbiet Wołoszyna i postrzępionej Orlej Perci ubrane w zielono-skalistą szatę, upstrzoną białymi łatami śniegu. Znad wodospadu, którego szum słyszymy zanim go zobaczymy schodzimy do zamkniętej majestatycznymi wierzchołkami Doliny Pięciu Stawów. Wędrując wzdłuż wodnej tafli trzech spośród nich docieramy do schroniska. Tutaj urządzamy obowiązkowy popas, chłonąc piękno otoczenia skąpanego w słonecznym blasku. Po chwili kontynuujemy wędrówkę. Czeka nas jej najtrudniejszy fragment. Niebieski szlak przez Świstową Czubę, wszystko jedno w górę, czy w dół, jest dość stromy. Szczególnie zejście do szosy w kierunku Morskiego Oka może mocno dać się we znaki stawom kolanowym. Ponadto szosa wydaje się być ciągle odległym punktem. Trafiają się też odcinki gołoborza, a nawet poletko śniegu, które żartobliwie określam mianem lodowcowego jęzora. Trud wędrówki rekompensują kapitalne panoramy. Najpierw na dolinę Pięciu Stawów z bodajże Przednim i Wielkim na pierwszym planie oraz grań Orlej Perci z wijącą się nitką szlaku z Przełęczy Krzyżne. Następnie na Rysy i sąsiadujące nimi Trzy Mięguszowieckie Szczyty, u których podnóża widać fragment tafli Czarnego Stawu, przewieszonego nad Morskim Okiem. To ostatnie też po chwili materializuje się w dole,a a galerię szczytów wznoszących się ponad nim uzupełnia iglica Mnicha. Nad Morskim Okiem urządzamy ostatni postój i następnie asfaltem schodzimy do parkingu w Palenicy. Zmęczeni z obolałymi stopami rezygnujemy z fragmentów szlaku ścinających asfaltowe serpentyny. Różnica czasowa i tak byłaby niewielka.
Skomentuj