Tatry witają nas piękną pogodą, więc zaczynamy zaplanowaną trasę na Wołowiec. W Dolinie Chochołowskiej wypożyczmy zacne rowerki (kózki) i ruszamy Doliną. Dwa kilometry przed Schroniskiem oddajemy sprzęty i dalej trasę pokonujmy pieszo. Docieramy do Schroniska na Polanie Chochołowskiej. Chwilka odpoczynku, zimne piwko i ruszamy na Grzesia. Po nieprzespanej nocy droga jest mozolna ale jakoś udaje nam się rozruszać organizmy :) i docieramy do Grzesia (1653 m. n.p.m.). No to co kanapeczka i ruszamy dalej zdobywać zaplanowany cel. Następny bardzo krotki przystanek - Rakoń (1876 m.n.p.m.) Pogoda zaczyna się psuć więc szybko ruszamy zdobyć Wołowiec, żeby tylko zdążyć przed ewentualną burzą. No i jak zaplanowaliśmy tak docieramy na Wołowiec, po ostatnim męczącym podejściu jesteśmy huraaaa Wołowiec (2064 m.n.p.m.) Kilka zdjęć bo już w oddali słuchać grzmoty. Ruszamy w dół!! Ale burza niestety jest szybsza niż my spotyka nas niestety do schroniska jeszcze około 1,5 godziny. Ulewa masakryczna, szlakiem płynie potok, w butach bajzel jak talalala, wszystko przemoknięte, zdrowasiek odmówionych tysiące, żeby tylko pioruny ominęły nas szerokim łukiem. Wali po szczytach, że strach pomyśleć co to może być. W tej zacnej pogodzie docieramy do Schroniska na Polanie cali przemoknięci ale żyjący :) :) Następuje suszenie i przeczekanie nawałnicy. Jak masakra się kończy to schodzimy, w pierwszym punkcie wypożyczamy znowu rowerki i zjeżdżamy w dół.
Bilans wycieczki:
Wszystko mokre ale to się wysuszy
Strach przed burzą w górach pozostanie na zawsze
Nikt z nas nie wiedział, że aż tak gorliwie może się modlić :) :)
Zgubione 2/3 kija :)
ŻYJEMY I TO JEST NAJWAŻNIEJSZE!!!
Góry kochamy nadal, burza nie burza wrócimy :)
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj