Wycieczka nie była planowana a zdecydowałem się na nią bo szkoda mi było zmarnować stosunkowo ładną pogodę po kilku dniach deszczowych. Jakieś jednak fatum nad tą wycieczką ciążyło bo spotkało mnie podczas niej wiele niezbyt przyjemnych niespodzianek, a niektóre z nich zmusiły mnie do zmiany trasy i to znacznej. Ogółem plan był taki, że miałem przez Tyniec dojechać do Jaśkowic , tam miałem przeprawić się promem przez Wisłę do Czernichowa, potem Piekary, Kryspinów i Kraków. Pierwsza niespodzianka spotkała mnie przy kościele pw. Najświętszego Salwatora na Salwatorze w Krakowie. Nawet jak kościoły są zamknięte to dziedzińce zazwyczaj są otwarte i kościół można zobaczyć z zewnątrz. W przypadku tego kościoła był on niedostępny. Pogodziłem się i wałami wzdłuż Wisły ruszyłem do Tyńca. Gdy dojechałem do obwodnicy przy stopniu wodnym, okazało się, że wały przeciwpowodziowe są rozkopane i zastawiony był przejazd. Udało mi się jednak dojechać do Tyńca polną drogą między Wisłą a wałami. Za klasztorem w Tyńcu okazało się jednak, że tam wały również są rozkopane a tym samym zastawiona została ścieżka rowerowa prowadząca wałami w stronę Skawiny. A więc zmiana trasy i zamiast wzdłuż Wisły musiałem pokonywać podjazd na Stępnicę a później z niej zjeżdżać. Po przejechaniu mostem przez Skawinkę aż do Zelczyny wszystko przebiegało zgodnie z planem. Z Zelczyny miałem udać się do Krzęcina, tam okazało się jednak, że droga łącząca te miejscowości jest w remoncie. Musiałem więc skorzystać z dziurawego objazdu a więc kolejna zmiana trasy. Z Krzęcina do Jaśkowic wszystko przebiegało zgodnie z planem, gdy jednak dojechałem do przeprawy promowej łączącej Brzeziny z Czernichowem, mój plan totalnie się posypał. Z powodu wysokiego stanu Wisły prom był nieczynny. Mając do wyboru jechanie do najbliższego mostu w Łączanach lub powrót w stronę Krakowa wybrałem to drugie rozwiązanie, liczyłem bowiem na to, że przez prom w Jeziorzanach dostanę się na drugi brzeg Wisły i do Piekar. Niestety z powodu wysokiego stanu wody i ten prom był nieczynny. Musiałem więc już całkowicie zrezygnować z moich planów i już w miarę najkrótszą drogą wróciłem do miejsca startu. Mogę więc powiedzieć, że niestety tylko pierwsza część wycieczki była mniej więcej zgodna z planem, druga to już niestety tylko powrót
Skomentuj