Do Szpindlerowego Młyna wyjeżdżam wczesnym rankiem. O 9 jest już tej miejscowości. Szukam miejsca na parking. Niestety dla osoby nie znającej miasta nie ma wielkiego wyboru, wszędzie zakazy. Korzystam z płatnego parkingu koło Aqa Parku. Cena 150 koron , to sporo. Pakuję plecak i zaraz za mostkiem koło parkingu wchodzę na niebieski szlak , który zaprowadzi mnie do łabskiej Budy.
Już po kilku minutach można zapomnieć o wszystkim. Łaba przyjemnie szumi , na szlaku cicho i pusto , jest jeszcze dość wcześnie.
Po około 4 kilometrach wchodzę wolno łabskiego Dołu. Na szczytach jeszcze połacie śniegu , w dole ciepło. Kończy się też dobra asfaltowa ścieżka i zaczyna podejście „kamienistą ścieżką” Nie bardzo wiadomo kiedy mija się kolejne podejścia. Z przodu i tyłu niezwykłe widoki , każdy krok to nowe doznanie.
Ścieżka cudnie pnie się w górę , co raz na szczycie widać łabską Budę, Łabski wodospad i cały Łabski Dół. Zanim osiągnę schronisko podziwiam wspomniany łabski Wodospad . Wokół jeszcze połacie śniegu , cudowny szum wody i piekna platforma widokowa.
W schronisku korzystam z restauracji. Ceny jak na Czechy umiarkowane.
Knedel z gulaszem po staroczesku 135 koron. Przyjmują złotówki, zresztą wielu tu polaków bo schodzą z głównego szlaku aby się posilić.
Wypijam jeszcze kawę i ruszam do źródła Łaby. To tylko 1 kilometr. Próżno szukam charakterystycznego koła, jest jeszcze zasypane śniegiem, Robię kilka fotek i ruszam w kierunku schroniska skąd teraz niebieskim szlakiem , nad „kotłami” ruszam w kierunku Horni Misecki . Po drodze jeszcze mijam Pancevski Wodospad . Opuszczam powoli to magiczne miejsce , ruszam w dół do miejsca skąd zaczęłą się moja przygoda.
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj