Trasa rekreacyjna, odpowiednia dla każdego, niezależnie od kondycji i roweru. W większości prowadzi drogami rowerowymi, wytyczonymi wzdłuż deptaka lub jezdni. Zaczynam w Hamworthy Park nad piękną zatoką Poole Harbour. Na przeciwległym brzegu widać zarys ruin Corfe Castle, zamku o burzliwej historii, pamiętającego czasy Wilhelma Zdobywcy i Olivera Cromwella, a raczej jego oponentów. Dalej na wschód widok na wyspę Brownsea. To tam, gdzie narodził się współczesny scouting. Wyspa jest też podobno ostatnią w UK ostoją rudych wiewiórek, stopniowo wypieranych przez szare, przywiezione z Nowej Anglii. Opuszczam park spokojnymi drogami osiedlowymi i jadę kilkaset metrów pasem rowerowym Blandford Rd. Za starym mostem zwodzonym skręcam w prawo do portu. Bulwar wzdłuż nabrzeża prowadzi do Parkstone Bay i Baiter Park (od celtyckiego Bai Tor) i dalej do Sandbanks. W porcie zatrzymuję się przy zabytkowych kamienicach, w których dziś mieszczą się puby i sklepy z pamiątkami. Robię kolejne zdjęcie spiżowej podobiźnie gen. Baden-Powela i podziwiam wypasione jachty, cumujące w marinie. Alejka prowadzi nabrzeżem Parkstone Bay, ale tu trzeba bardzo uważać na pieszych i ich dwu- i czworonożne pociechy. Te ostatnie zresztą są znacznie lepiej wychowane. Żaden biegający luzem pies nie próbował mnie tu nigdy gonić. Po prawej kolejna marina, potem osiedle o ciekawej nazwie Lilliput. Za łagodnym podjazdem ze szczytu wzniesienia roztacza się jeszcze piękniejszy widok na Brownsea, Purbeck i Sandbanks. Jak nazwa wskazuje, jest to piaszczysta mierzeja, za którą widać już otwarte morze. Nazwa Sandbanks brzmi raczej skromnie, ale to tu można podziwiać liczne perełki architektury nowoczesnej, jedne z najdroższych domów w Zjednoczonym Krolestwie. Jeden z nich należy do Cristiano Ronaldo. Przecinam mierzeję i kontynuuję podróż promenadą przy plaży. Po kilku kilometrach mijam molo w Bournemouth. Tu czeka mnie krótki lecz stromy podjazd na szczyt klifu i rozległa panorama zatoki Bournemouth. Jej wschodni kraniec zamyka wyspa Wight, a na zachodzie białe klify Studland, w których morze wyrzeźbiło luźno sterczące Old Harry's Rocks. Po chwili odbijam w lewo między hotele i apartamentowce, by zakończyć wycieczkę na parkingu ASDY. Mimo późnej pory tłumy, jak w sobotnie popołudnie.
Skomentuj