Na jutro zapowiadają duże opady śniegu, dopiero co skończyły się mrozy. Dziś Walentynki, może trzeba zrobić coś dla serca.
Dawno nikt nie widział mnie na biegówkach, więc ruszam w kierunku Przełęczy Płoszczyna. Już sam dojazd jest zapiera dech w piersiach. Śniegu dosypało, jest bajkowo.
Na przełęczy zapinam narty, zakładam plecaczek z zawartością: termos z gorąca herbatą, mapy, kanapki i zamienna odzież, włączam gps i ruszam zielonym szlakiem w kierunku Bielic, granicznym zboczem. Trasa nie jest ratrakowana, ale ślad wyraźny i bardzo dobrze się biegnie. Widać, że organizowane były tu jakieś zawody, bo co jakiś czas na drzewach wiszą kolorowe wstążki. Stosunkowo spokojna trasa szybko się kończy i zaczyna ostre podejście pod Jelenią Kopę. Podejście jest trudne i z utęsknieniem wypatruję jakiegoś łatwiejszego. Na szczycie spotykam grupę czeskich biegaczy, którzy tą trasę pokonują w przeciwną stronę. Spokojnie dobiegam do ratrakowanego odcinka. Biegnę w kierunku Medvědí Boudy. Przede mną tym razem ostry zjazd. Po pierwszym upadku wypinam narty i schodzę około 300 metrów w dół. Nie wiem, w jaki sposób można zjechać z takiej górki. Na trasie nie było nikogo, więc trudno podejrzeć, jak radzą sobie inni. Dobiegam do Medvedi Boudy. Dziś nie ma tu nikogo, ale widać, że trasa jest uczęszczana, a do schroniska Parysek stąd tylko 2.5 kilometra. Na dziś jednak starczy. Wracam, wybierając troszkę inna trasę, tak aby nie wracać tym samym śladem. Spotykam ponownie wcześniej widzianych Czechów, widać, że tak jak ja dopiero poznają te trasy.
Myślę, że dzisiejsza trasa to dobry pomysł na walentynkowy i nie tylko walentynkowy dzień.
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj