Po prawej stronie znajduje się nowy kościół budowany w latach 1989-2000, przede wszystkim w czynie społecznym przez mieszkańców parafii. Ja również kilka razy, gdy był dyżur naszej ulicy, przychodziłem pomagać w budowie.
Po lewej stronie zdjęcia widzimy białą figura patrona parafii św. Stanisława Biskupa Męczennika, natomiast w głębi na tle starego kościoła, na kamieniu siedzi św. Jan Paweł II
Dawny zajazd, zbudowany w połowie XIX wieku dziś służy jako budynek mieszkalny i handlowy.
Dom drewniany przy ulicy Parkowej (naprzeciwko kościoła), zbudowany około 1930 roku. Pamiętam jeszcze sporo więcej takich domów.
Gdy miniemy po lewej stronie ulicę Słoneczną to skręcamy w prawo w wąską drogę gruntową, będącą drogą dojazdową do łąki i dwóch domów. Na początku łąki można podziwiać założenie dworskie w Malanowie. Z lewej strony widzimy resztki zachowanej alei kasztanowej, która biegnie w stronę stawu (obecnie zarośnięty) i skręcała do dworu. W głębi i po prawej pozostałości drzewostanu dawnego parku.
Z założenia dworskiego warto jeszcze wspomnieć o czworakach. Było ich kilka i znajdowały się przy obecnej ulicy Parkowej w okolicy miejsca gdzie skręcaliśmy na łąkę. Czworaki to domy zbudowane z gliny, gdzie były izby mieszkalne rodzin pracujących w dawnym dworze. Wydaję mi się, że jeden jeszcze pamiętam. Na pewno istniały jeszcze po wojnie, o czym opowiadała mi moja mama, a po ich zburzeniu długo zalegały sterty gliny. Według jej przekazu, bliżej dworu nad tą samą drogą znajdowały się również domy kowala i fornala.
Prowadziła ona do dworu w Malanowie od strony kościoła. Niestety pozostało kilka drzew z prawej strony i tylko jedno z lewej. Pozostałe zostały wycięte (pewnie uschnęły).
Gdy byłem mały jeszcze była to droga spacerowa do parku, obecnie tędy już nikt nie chodzi. Może trzeba to jeszcze zobaczyć!
Ten przedwojenny budynek gospodarczy zachował się z dawnego zespołu dworskiego. Był to duży majątek, bardzo dobrze prosperujący. Oprócz upraw polowych znajdowała się tu między innymi: obora zarodowa bydła klasy nizinnej i chlewnia zarodowa rasy białej angielskiej. W czasie wojny majątkiem zarządzał Niemiec i ziemie okolicznych chłopów, również mojego dziadka były przyłączone do majątku. Dziadek i kilkunastoletni wówczas mój ojciec musieli wtedy pracować dla Niemców. Jak wspominał ojciec Niemcy używali do pracy na roli woły i on tymi wołami uprawiał pole. Po wojnie majątek rozparcelowano, a trochę później przymusowo utworzono Rolniczą Spółdzielnię Produkcyjną.
Dwór znajdował się w głębi po lewej stronie. Zbudowany został w drugiej połowie XIX wieku, a w latach 20-stych XX przebudowany. Po wojnie mieściła w nim się szkoła, a w parku urządzono boisko. W 1968 roku szkołę przeniesiono do nowego budynku. Dwór był między innymi użytkowany jako pieczarkarnia. Po pożarze został w końcu rozebrany, a całą posiadłość kupił nowy właściciel. Do dworu od „szosy kaliskiej” prowadziła piękna aleja, niestety dziś nie ma po niej śladu.
W 2006 roku na terenie lasku, przylegającego niegdyś do do parku dworskiego od wschodu, wytyczono park spacerowy z kanałami wodnymi. Patrząc na niewydeptane alejki nie cieczy się chyba od popularnością. Komputer i telewizor zwyciężają i może to, że znajduje się on zupełnie na uboczu wsi.
Grąbków składa się z dwóch koloni - każda typu ulicowego, czyli przy drodze rozmieszczone są domy i gospodarstwa. Stoimy na drodze łączące te kolonie. Widok często powtarza się na Wale Malanowskim: obie części Grąbkowa znajdują się na łagodnie opadających grzbietach, a pośrodku znajduje się dolinka, w środku której znajduje się rów i po deszczach spływa nim woda. Widoczny duży i stosunkowo nowy budynek, to młyn, postawiony obok dużo starszych zbudowań.
Co ciekawe mieszkańcy Grąbkowa jeszcze pięćdziesiąt lat temu zachowywali odrębność. Ożenki następowały tylko w obrębie ludności Grąbkowa i większość mówiła swoistą gwarą. Grąbkowiacy wyróżniali się zaangażowaniem i aktywnością. Podczas społecznej budowy kościoła w Malanowie, gdy potrzeba było dużo solidnych pracowników, to ksiądz prosił wtedy mieszkańców Grąbkowa.
Jedziemy dalej, ale warto zerkać na prawo, gdyż do kapliczki w Żdżenicach można podziwiać ładne widoki.
Jesteśmy w Żdżenicach na drodze łączącej Kotwasice z Turkiem. Warto się jednak zatrzymać i popatrzyć wokoło - jest to jedno z najlepszych miejsc widokowych na wschód od Wału Malanowskiego. Bardzo dobrze widać Turek i okolice.
W oddali można zauważyć wiatrak koźlak opisywany na wycieczce drugiej.
Widoczne na zdjęciu gospodarstwo (posesja nr 43) znajduje się na miejscu dawnego dworu, majątku Żdżenice. Dziś nie ma śladu po ani po dworze, ani po zabudowaniach gospodarczych. Są jedynie pozostałości zarastających stawów (na dole po prawej stronie) i resztki sadu (pod lasem).
Zjeżdżamy w dół i na skrzyżowaniu przy samotnym domu stajemy obok zadbanego wiejskiego krzyża. Dla mnie chwila zadumy i modlitwy w tym przytulnym miejscu.
Od tego skrzyżowania aż do Piętna z małymi wyjątkami, będziemy się poruszać razem ze szlakiem rowerowym "Panorama".
Jedziemy polną drogą, a po obu stronach rosną stare wierzby i od czasu do czasu inne drzewa. Najpierw pod górkę, później z górki i mijamy kolorowe pola. Można poczuć się jak w bajce.
Droga "wierzbowa" ciągnie się ponad jeden kilometr. Opuszczamy pola i wjeżdżamy do nowo posadzonego lasu, ale wierzby rosną nadal. Patrzę na nie, każda inaczej "uczesana", kołysze się na wietrze. Przy okazji "Konkursu Chopinowskiego", w którym liczny udział biorą japońscy pianiści przeczytałem ciekawą rzecz. Ponoć młodym artystom z kraju kwitnącej wiśni zaleca się przyjechać do Polski i aby lepiej zrozumieli muzykę Chopina, powinni godzinami przyglądać się rosnącym wierzbom. Nie jestem artystą ale widok chaosu gałązek wierzbowych jest dla mnie zniewalający.
Jedziemy do Piętna razem z trasą rowerową "Panorama". W poprzednich latach starałem się przejechać całe 200 km tych tras. Jest mi tylko przykro, że został on tak niedokładnie oznaczony. Przez niektóre fragmenty są znaki, ale czasami przez 2km ich nie ma. Już za 100 metrów na skrzyżowaniu brak jest znaku, gdybym nie miał mapy i wcześniej nie jechał z drugiej strony, to błądzenie zapewnione.
Rozległy park w Piętnie przylegał do zabudowań dworskich, do których prowadziła widoczna droga. Dziś pozostały jedynie resztki zabudowań gospodarczych. Pak ma charakter krajobrazowego założenia, powstałego w pierwszej połowie dziewiętnastego stulecia, prawdopodobnie na miejscu wcześniejszego ogrodu. Rośnie w nim wiele starych drzew: dęby, graby, klony, sosny, modrzewie, topole i inne gatunki. Całe założenie przecina w linii z zachodu na wschód układ kanałów łączących nieregularne stawy.
Dziś południowa część jest zarośnięta i dzika, natomiast prze północną przechodzi widoczna dróżka i przy niej znajduje się boisko i plac zabaw.
Na wyspie otoczonej kanałami znajduje się kapliczka św. Jana Nepomucena. Gdy byłem w tym parku pięć lat temu stan kapliczki był fatalny – ceglany postument w rozsypce, popękane płytki ceramiczne i zniszczone schodki, kanały powysychane. Dwa lata temu kapliczkę odnowiono, przebudowując postument, a wizerunek św. Jana Nepomucena poddano piaskowaniu i rekonstrukcji istniejących ubytków, a na koniec pomalowano. Dodatkowo wysepkę, na której jest kapliczka połączono z nabrzeżem drewnianym pomostem.
Dalej za środkiem drewnianego mostku odnowiono kamienny mostek, z którym znajduje się zaniedbany nieregularny staw.
Ten staw, znajdujący się we wschodniej części parku jest dobrze utrzymany. Dodatkowo jesienne słońce dodaje mu wiele uroku.
Z Piętna jadę gruntową malowniczą drogą do Dziadowic. Gdy dojeżdżam do drogi asfaltowej, to na chwilę przybliżam się w stronę Turku i można podziwiać panoramę stolicy naszego powiatu z okolicą.
Jedziemy na zachód, osiągamy szczyt wzniesienia, mijamy część Dziadowic, zwaną Wydrzygrosz i możemy podziwiać daleką przestrzeń. Wydaję się, jakby ta droga ciągnęła się w nieskończoność. Budowla na wprost drogi to zabudowania nieczynnej cukrowni Zbiersk.
Jeśli chcesz widzieć lepsze widoki, to kawałek za remizą trzeba skręcić w prawo na widoczne wzniesienie.
Ze wzniesienia znajdującego się niedaleko drogi (wysokość 170m n.p.m.) można zobaczyć dalekie obiekty, ale pełny widok zasłaniają rosnące lasy. Idę więc dalej na Bartkową Górę. Chociaż jest ona o 10 metrów niższa, to z zachodu tam nie ma przeszkód.
Zdjęcie nie oddaje pełnych wrażeń podziwiania panoramy z tego miejsca. Niestety nie posiadam dobrego sprzętu. Ale może i dobrze, trzeba tu przybyć i zobaczyć samemu. Widok jest tak rozległy, że na północnym zachodzie między innymi wyraźnie widać elektrownię w Pątnowie.
Jeszcze jedno zdjęcie z Bartkowej Góry w stronę Dziadowic. Na pierwszym planie charakterystyczne dla Polski wąskie różnorodne poletka rolnicze. Wzdłuż widocznych dalej zabudowań będziemy za chwilę zjeżdżać w dół w stronę kaplicy w Dziadowicach.
Kaplica pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Dziadowicach podlega parafii w Malanowie. Jej budowę rozpoczęto w maju 1983 roku, a już w lipcu 1984 roku poświęcił ją biskup diecezji włocławskiej, Jan Zaręba. Kaplicę wznieśli mieszkańcy wsi w czynie społecznym. Co ciekawe ówczesny proboszcz parafii Malanów był przeciwny budowie i tylko determinacja wiernych doprowadziła do otrzymania pozwolenia i załatwienia wszystkich formalności oraz doprowadziła czyn do końca.
Dąb Bartek liczy około 600 lat i jest symbolem gminy Malanów. Na wycieczce pierwszej już go odwiedziliśmy, ale dzisiaj zamieszczam zdjęcie z innej strony.
Ta droga między Zygmuntówkiem Małym a Kotwasicami jeszcze jest na każdej dokładniejszej mapie. Ale te okolice, charakteryzujące się kiepskimi glebami, powoli się wyludniają, wiec wiele dróżek i ścieżek przestaje istnieć. Ja mimo wszystko nią przejadę, podążam tutaj nie pierwszy raz i wiem, że za 400m pojawi się szutrowa droga.
W tej części Wału Malanowskiego zaroślach można znaleźć opuszczone zabudowania. Dwa lata temu szukając ścieżek na Ekstremalną Drogę Krzyżową trafiłem na tę chatę. Potem się okazało, że jest to dom rodzinny mojej cioci. Zapomniany, pięknie otulony zielenią drewniany dom pokornie czeka na swój koniec. W jego otoczeniu znajduje się nowszy mieszkalno- gospodarczy budynek (przedstawię go na następnym zdjęciu), a stodoła uległa zniszczeniu w czasie pożaru.
Dom mieszkalny z częścią gospodarczą położony jest w Kotwasicach na granicy z Zygmuntówkiem Małym i stoi obok drewnianej chaty, opisywanej na poprzednim zdjęciu. W tym domu pobudowanym na początku lat sześćdziesiątych, miała wesele moja ciocia (uczestniczyli w nim moi rodzice).
Historia opuszczenia jest ciekawa. W latach dziewięćdziesiątych XX wieku, kilometr od tego miejsca w kierunku leśniczówki w Kotwasicach, amerykańska firma Texako prowadziła odwierty poszukujące gaz ziemny. Mówiło się o ogromnych złożach i była nadzieja na wielkie bogactwo (niestety nic z tego nie wyszło). Niektórzy myśleli, że trzeba zainwestować w tutejsze grunty i kupowali okoliczne włości. Rodzina mojej cioci wykorzystała sytuację i sprzedała posiadłość, opuszczając położone na zupełnym uboczu miejsce z bardzo kiepskimi glebami.
Dwieście metrów dalej na południe już w Zygmuntówku, znajduje się kolejna opuszczona zagroda, jeszcze kompletna ze wszystkimi budynkami, ogrodzona, razem z wychodkiem. Jeszcze jedna ciekawostka. W 2017 roku PGNiG otrzymała koncesję na poszukiwanie i rozpoznawanie złóż ropy naftowej i gazu ziemnego na tym terenie. Koncesja została udzielona na 10 lat, faza poszukiwania i rozpoznania potrwa 5 lat. W ramach tego etapu zostanie wykonana analiza i interpretacja archiwalnych danych geologicznych oraz przeprowadzone zostaną roboty sejsmiczne, a także ewentualny odwiert. Może teraz tu będzie eldorado!
Trzysta metrów za skrzyżowaniem, obok którego wisi kapliczka na drzewie, po prawej stronie znajduje się polana. Na wejściu znajduje się jednak złowroga tabliczka "wstęp wzbroniony". A przecież to była słynna polana! Już zaraz po wojnie, prawie do końca XX wieku na Dzień Dziecka uczniowie szkoły podstawowej w Malanowie przybywali tutaj na jednodniowy biwak. Bywała tu moja mama, moje rodzeństwo i byłem kilka razy również ja. Z lewej strony polana ta jest osłonięta wzniesieniem. W głębi było zagłębienie z małym stawkiem, można się było w nim ochłodzić, a z tyłu polanę ograniczało piaszczyste wzgórze.
No cóż, dzisiaj dzieci mają inne atrakcje. To miejsce zostaje zapomniane! A może ktoś je jeszcze pamięta?
Wchodzę na wzgórze i okrążam polanę. Jakie tu były zabawy! Zdjęcie zrobiłem na szczycie piaszczystego wzniesienia, po drugiej stronie wejścia. Na wprost w dole widać drzewa, które wyrosły na miejscu stawu.
Zygmuntówek to wieś położona na uboczu, bez drogi asfaltowej. Można tu jeszcze spotkać sporo zabudowań drewnianych. Ten pod nr 21 pochodzi z 1915 roku, a wcześniej w głębi podwórza można zobaczyć ładny dom drewniany z 1907 roku (nr 18).
W Zygmuntówku jest jeszcze jeden oryginalny budynek. Pod nr 22 znajduje się dom zbudowany z jednego kamienia. Najpierw głaz ten został połupany, a następnie ociosany, aby miał regularne boki. Z tych bloków powstał dom.
Jeszcze pięćdziesiąt lat temu tu było pole. Później z lewej strony powstało duże osiedle jednorodzinne. Natomiast z prawej strony układ wisi pozostał prawie niezmieniony. Widzimy stare stodoły, wieże drewnianego kościoła i dzwonnicy. Patrząc na zdjęcie ma się wrażenie, że cofnęliśmy się z czasem, tylko wyłaniający się z prawej strony fragment nowego kościoła "mówi": Malanów jest już inny - murowane eleganckie domy i równiutkie ulice.
Jest to pomnik przyrody składający się z dwóch kamieni narzutowych, a w zasadzie jednego, który z czasem rozpadł się na dwie części.
W głębokim na kilka metrów jarze w lesie zwanym Małym Borkiem, znajduje się wydajne całoroczne źródlisko. Woda wypływa z piaszczystego podłoża i spływa strumieniem otoczonym zboczami do osiedla Borowiec (dziś Wrząca), gdzie istniał jeszcze w pierwszej połowie XX wieku młyn wodny. Dalej woda zasila Pokrzywnicę, zwaną inaczej Strugą Tuliszkowską. Źródlisko porastają okazałe wątrobowce, potocznik i śledziennica skrętolistna. W otoczeniu źródliska znajdują się pozostałości kurhanów pochodzących ze starego pogańskiego cmentarzyska.
To rozległe i wydajne źródlisko czynne cały rok, znajdujące się w głębokich na 4-5 metrów jarach. Woda z tego źródliska poruszała młyn wodny istniejący kilkaset metrów dalej, a następnie Pokrzywnicę (Strugę Tuliszkowską). Teren źródliska porasta roślinność charakterystyczna dla środowiska wilgotnego i chłodnego.
Gmina ta znana jest w naszych okolicach z dużej ilości sadów - około 6% powierzchni.
Wejście do kuźni było w szczycie domu, gdzie po przebudowie widać okno.
W zaroślach można znaleźć schody, będące pozostałością dworskiej gorzelni. Tutaj mieszkał w dzieciństwie były długoletni burmistrz Turku, a po wojnie mieściła się szkoła. W latach 50-siątych budynek rozebrano i pozostały jedynie fundamenty i schody wejściowe.
W tej części gminy Malanów można spotkać sporo takich domów.
Skomentuj