Pomiędzy jedną a drugą burzą udało mi się wskoczyć na siodełko typowego holenderskiego wehikułu i wmieszać się w setki innych sobie podobnych,nie wyróżniając się z tłumu.Gdyby pojawić się tu na wypasionym "góralu" pewnie był by to widok niecodzienny a na pewno rzadko spotykany.Pojechałem najpierw nad kanał,cumuje tu kilka starych,drewnianych statków-restauracji a następnie do centrum.Tu kilka handlowych deptaków ,ładny kościół św.Józefa i oczywiście wszechobecny rowerowy tłok.Jadę na południe do największego parku w mieście-Lejpark,tu piwko i krótki odpoczynek od gwaru miasta bo już grzmoty zwiastują kolejną burze.