Kolejny szczyt, z posrod naszych wedrowek. Tym razem zdecydowalismy sie zdobyc niezbyt wysoki szczyt Przehyba 1175, a ze wzgledu na niezbyt trudna trase podejscia, zdecydowalismy sie zobaczyc ze szczytu wschod slonca. Wyszlismy z naszego pensjonatu o godzinie 01:30, i tutaj musze zaznaczyc, ze oznakowanie trasy w miescie nie jest na zbyt wysokim poziomie, rowniez przez osoby, ktore naklejaja na znakach szlakow reklamy i ulotki. Musielismy jakos sobie z tym poradzic, i w koncu wyszlismy z miasta. Zapowiadala sie fajna pogoda, i z niecierpliwoscia czekalem doscia szczytu, aby moc ogladnac z wiezy widokowej wschod slonca. Ostatnio do wschodow nie mialem szczescia: sniezne kotly-niezdazylem, mogielica-przelozylem ze wzgledu na deszcz. Trasa na Przyhybe bardzo prosta. Idzie sie spokojnie i przyjemnie, moze czasami trzeba sie zastanowic, ktora sciazka pojsc, ale nie ma wiekszych utrudnien. Szlo sie tak dobrze, ze nawet niewiem kiedy zaczol padac deszcz. Dopiero zorientowalem sie przed szczytem ze jestem przemoczony i ze wschodu to chyba nici beda.
I tak tez sie okazalo, Doszlismy do schorniska, widocznosc do 20m, schronisko zamkniete, przmoczeni, i zawiedzieni zdecydowalismy sie isc dalej. Wyszlismy szlakiem niebieskim w czasie 3:20. Zejscie planowalismy szlakiem czerwonym ,a potem zoltym. Po dojsci do przeleczy, gdzie byla wysnaczona trasa rowerowa, zdecydowalismy, ze nie ma sensu isc do zoltego, tylko skrecamy troche wczesniej. Trase skrocilismy o okolo 1,5km. Po drodze przynajmneij przestalo padac, ale jak doszlismy do Szczawnicy o godzinie 8:00, bylismy, ze wzgledu na wyglad, atrakcja dla przechodniow o tak wczesnej porze. Trudno, czasami i tak bywa, ze pogoda plata psikusy. Kupilismy sobie swieze buleczki i oscypka, soczek pomidorowy i na sniadanie do pensjonatu. Spalo sie blogo po nieprzespanej nocy, szczegolnie, ze w nocy swietowalismy pepkowe :). I musze przyznac ze zdecydowanie lepiej idzie sie "zaraz po", niz z syndromem "drugiego dnia".
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj