Mało mnie było w tym roku w Górach Bystrzyckich, nadszedł więc czas aby zaległości te chociaż częściowo nadrobić. Wybór pada na okolice Spalonej i tajemnicze miejsce pod nazwą Strażnik Wieczności.
Więc ruszam do Wieczności , początkowo jak zwykle na Przełęcz Puchaczówka.
Pogoda piękna , zaczyna nawet wiać chłodniejszy wiaterek. Pod szczytem Czarnej Góry jak zwykle piękne widoki na okoliczne góry. Potem długi zjazd w kierunku Idzikowa i dalej Bystrzycy Kłodzkiej. Zrobiło się naprawdę ciepło a tu długi i męczący podjazd do Spalonej. Piękne widoki , cisza i ani się obejrzałem jak usiadłem na ławeczce pod schroniskiem. Krótka przerwa na śniadanie , wymiana wrażeń z licznymi rowerzystami i ruszam w kierunku Mostowic. Po około 2 kilometrach skręcam na szutrową drogę i niebieski szlak rowerowy. Jadę raczej na wyczucie , bo w odróżnieniu od czeskich tras rowerowych , trudno tu znaleźć jakiekolwiek oznaczenia. Na trasie nie ma żywej duszy a szlak to zjeżdża w dół to pnie się do góry. Tak dojeżdżam do miejscowości młoty skąd już czerwonym szlakiem rowerowym pnę się do góry w kierunku jak myślę tajemniczego Strażnika.
Na Wojtowskiej Równi zatrzymuje się na chwilkę . Słyszę odgłosy a potem sylwetki dwóch rowerzystów. Oni także jadą w tym samym kierunku., Po kilku minutach , na skraju szutrowej drogi odnajdujemy Strażnika Wieczności , uwieczniamy ten fakt robiąc sobie wzajemnie zdjęcia i ruszamy. Ja na moich wąskich oponach niestety z góry nie mogę rozwinąć większej prędkości bo rower podskakuje niemiłosiernie.
Z radością witam asfaltową drogę koło Polanicy Zdroju. Teraz już gładko do domku.
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj