Pomysł zrodził się w sobotę wieczorem po zobaczeniu bardzo pozytywnej prognozy pogody na niedzielę. Dodatkową motywacją była sposobność przetestowania nowego aparatu. Tak więc kierowany impulsem podjąłem decyzję, że rano wsiadam w pierwszy pociąg do Wisły.
Wyruszyłem z Wisły Głębce niebieskim szlakiem aż do połączenia się szlaku niebieskiego idącego bezpośrednio do Schroniska PTTK na Stożku Wielkim z czerwonym GSB którym szedłem przez Kiczory, aż do Ustronia Polany. Całą drogę do Stożka nie było ani jednej osoby na szlaku, ale to zapewne przez godzinę wczesno-poranną :)
Szlak na szczęście był przetarty, tylko lekko przysypany świeżym śniegiem. Samotność dała mi się rozkoszować widokami i ciszą.
Od Stożka szlak był już bardziej ubity, ale też i inni turyści wędrowali. Etap trasy od Stożka do Soszowa jest raczej łatwy, mimo zimowych warunków więc przebyty został szybko z tylko krótkimi przerwami na cykanie zdjęć. Pogoda i widoki dopisały. W schronisku na Soszowie nawet się nie zatrzymywałem, ponieważ było dużo ludzi z wyciągu, a i nawet zmęczony zbytnio nie byłem. Na stoku były organizowane jakieś zawody więc było stosunkowo tłoczno i głośno. Gnałem dalej z myślą o przewie w czeskim bufecie na Czantorii nie pomyliłem się :)
Po stromym podejściu na Czantorię mym oczom ukazała się wieża widokowa a przy niej upragniony już bufet. Pare fotek na szczycie i upragniony Radegast, ser z tatarską omacką i hranulki. Wieżę widokową sobie odpuściłem, bo niestety zaciągnęło się chmurami i nic widać nie było. Następnie po dotarciu pod wyciąg stwierdziłem, że jest jeszcze jasno to mogę schodzić do Ustronia na nogach. Zejście jest strome i mało komfortowe, szczególnie w śniegu ale możliwe.Na dole została już tylko radość z wycieczki, gorąca jeszcze herbata z termosu i oczekiwanie na pociąg powrotny do Tychów.
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj