Soła czyli z Oświęcimia do Kęt i z powrotem

próbowaliśmy zrobić dziś trasę Oświęcim - Kęty doliną rzeki Soły. No i zrobiliśmy choć chyba chcieliśmy osiągnąć troszkę inne cele. Lekką wtopę zaliczyliśmy jadą do Kęt. Fakt nie wbiliśmy się na szlak w samym Oświęcimiu ale koło stawów koła wędkarskiego. Trzeba powiedzieć wszystko ładnie zagospodarowane. Siedzą faceci moczą kije. Cisza jak makiem zasiał, nawet ptaki nie śpiewają tylko szlak znikną. Szlak biegnie 30 m bardziej na wschód. Droga polna, oznakowanie rachityczne wrażenie ktoś tędy jeździł tylko kiedy. Udało nam sie dostać do Skidzina i tu o dziwo świeżutkie znaki czerwone, strzałeczki i jest nawet Mor-dor. Jest dobrze - ruszyliśmy dalej. Szlak po chwili ulotnił się jak kamfora a droga przez las przypominała ostry single track. Były skarpy, nagłe zmiany kierunku jazdy, błoto podjazdy i nisko wystające gałęzie na szlaku. Po tych atrakcjach postanowiliśmy się pomęczyć trochę na asfalcie aby mieć komplet doświadczeń. W Kętach kawa lody i powrót. I tu miłe zaskoczenie trasa idealna na niedzielną wycieczkę. Widokowo i przez las, nad stawami no pełny luzik. po powrocie do Oświęcimia postanowiliśmy że robimy ją jeszcze raz ale z dobrym startem. Doszliśmy jednak do wniosku, że trzeba to odłożyć na inny dzień bo my już tyle kawy w ciągu dnia nie możemy wypić.