Dzień 104
Tego dnia dojechałem do granicy Francjii z Hiszpanią, Wieczorem zaczęło wiać, ale nie zdawałem sobie sprawy, że wiatr może nasilić się do tego stopnia, że w nocy stracę namiot. Kamieniste podłoże uniemożliwiało porządnie przyszpilić namiot. wiatr sprawiał, że w namiocie tańczyłem breakdance. Wstając rano, dnia 105, wiatr nie miał zamiaru ustąpić. Mam jedzenie i wodę, więc postanowiłem zostać w tym miejscu cały dzięń i kolejną noc. To był błąd. Liczyłem, że pogoda się poprawi. A było wręcz przeciwnie. Nie mam pojęcia z jaką prędkością wiał wiatr, ale przypominał ten wiejący pod Nordkapp. Wtedy nie dało się iść obok roweru. Teraz nie da się leżeć. Leżałem tak, by moje ciało zajmowało jak największą powierzchnię w namiocie. Nie chciałem odlecieć. Nad ranem strzelił pałąk stelaża, co spowodowało natychmiastowe rozerwanie materiału. Straciłem swojego MSR. Na szczęście w Hiszpani jest sporo Decathlon"ów, gdzie kupię coś co pozwoli mi kontynuować wyprawę. Ogromnym błędem było rozbijać się wysoko w górach, na szczycie. Niestety w dolinach nie było gdzie. No i rozbijając namiot, wiar był spokojny.
