Dziś postanowiłem zacząć swoje bieganie od Medvedi Bouda. Do tego miejsca dojechałem samochodem. Już trakcie jazdy zorientowałem się, że ze względu na znaczne przewyższenie terenu oraz oblodzenie dojazd jest bardzo utrudniony, a zjazd może być faktycznym koszmarem. Nie bardzo było jednak jak zawrócić, bo droga bardzo wąska. Dojeżdżam więc do Boudy, zapinam narty i ruszam zielonym szlakiem w kierunku Rużovej Boudy. Od samego początku trasa pnie się ostro w górę i zostaje tylko podejście jodełką. Dodatkowo dziś śnieg jest twardy i zmrożony. Po około kilometrze trasa staje się bardziej znośna i w niedługim czasie docieram do Chaty Paprsek. Tutaj, mimo że dzień jest powszedni a pogoda - powiedzmy - taka sobie, ruch jest dość spory. Ruszam dalej Magistralą w kierunku Ramzovej. Jak przystało na Magistralę, trasa biegowa jest doskonale przygotowana. Teraz dla odmiany poruszam się dość szybko w dół w kierunki Cisarskiej Boudy, a następnie w strone Cernego Potoku. Ten odcinek pokonałem bardzo szybko. Teraz trasa w kierunku Smrka Hranicnik pnie się w górę. Wkraczam na znane mi tereny. Trasa w stronę Bruska zawsze zachwyca, bez względu na pogodę. Postanawiam jeszcze w tym sezonie odwiedzić Travną Horę. Widać, że i tu jechał ratrak. Po kilkunastu minutach jestem znowu na Palasie i teraz fragmentem Wielkiego Szengena biegnę w stronę Miedvedi Boudy.
Trasa jak zwykle podobała mi się, teraz trzeba zmierzyć się ze zjazdem. Ruszam powolutku samochodem. Droga śliska , stroma . Każde naciśnięcie na pedał hamulca powoduje, że auto chce stanąć w poprzek wąskiej oblodzonej drogi. Po kilkuset metrach widzę jadącą pod górę Kię. Zatrzymuje się i próbuje wycofać w miejsce, gdzie droga jest jakby trochę szersza. Szybko okazuje się, że nie jest to takie łatwe. Czech zatrzymuje się i pomimo łańcuchów na kołach nie daje rady „wyskoczyć” z lodowych kolein. Stajemy naprzeciw siebie, nie bardzo mogąc cokolwiek zrobić. Na dodatek jeden z łańcuchów zostaje zerwany. Wygląda na to, że zabawimy tu dłużej. Jakoś udaje mi się postawić swoje auto w zaspie, spycham Czecha tak, że jego auto wyskakuje z koleiny. Prawie na żyletki, ale dało się. Zjeżdżam powoli do Kuncic… chyba długo już tu nie przyjadę autem. Wolę przybiec.
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj