Czerwone Wierchy oczywiście w tej pogodzie tylko i wyłącznie z nazwy były czerwone :) Planowaliśmy je zdobyć już dawno, więc nie zważając na prognozy postanowiliśmy nie zmieniać planów i jechać w Tatry. Po nocy w PKS dojeżdżamy do Kuźnic skąd rozpoczynamy wędrówkę. Szybko docieramy do Schroniska na Hali Kondratowej, gdzie robimy przerwę na kawkę. Ze Schroniska przez Halę Kondratową kierujemy się zielonym szlakiem na Przełęcz pod Kopą Kondracką. Slychać ryki, ale na szczęście to tylko rykowisko jeleni, nie misie puchatki :) Podejście jest dość mozolne i męczące, warto odpocząć przed nim przy schronie :) Im wyżej tym pogoda staje się coraz bardziej uciążliwa, jest coraz zimniej i zaczyna sypać śnieg. Na przełęczy nie widać nic!!! Na pierwszy z Czerwonych Wierchów zostaje nam 20 minut. Docieramy na Kopę Kondracką!! Tu chwila konsternacji??!! Schodzić czy brnąć??!! Postanawiamy iść dalej :) Dołącza się do nas napotkany turysta Sebastian i we czworo idziemy dalej. Zdobywamy kolejno Małołączniak, Krzesanicę i Ciemniak. Pogoda z każdym kolejnym szczytem nie polepsza się, wręcz przeciwnie :) Jest zimno, wiatr daje się we znaki. Sypie zmrożony śnieg. Dodatkowo dobijają nas plecaki :) Po zdobyciu Ciemniaka schodzimy do Chudej Przełęczy, skąd czekało nas długie i trochę męczące zejście przez Dolinę Tomanową do Schroniska na Hali Ornak. Docieramy cali i zdrowi. Trochę zmęczeni, zmarznięci, ale szczęśliwi :) Szczyty trzeba zdobywać w każdych warunkach :) Byliśmy przygotowani czapki, kominiarki i inne gadżety były w plecakach :) Udało nam się zdobyć miejsce w schronie w pokoju wieloosobowym. Schronisko super!! Odpoczynek przy piwku wskazany :)
Skomentuj