Wydawało mi się ,że w tym roku nie odwiedziłem jeszcze Góry Borówkowej, ale przecież to nie prawda , byłem tam jeszcze kilka minut po północy w gdy brzmiały noworoczne sztuczne ognie.
Ruszam jednak w kierunku tej góry, dziś ruch będzie niewielki . Jakaś para a aparatem fotograficznym , jakiś zabłąkany rowerzysta.
Zatrzymuje się na podjeździe w kierunku Lutyni. Wspaniały widok na Masyw Śnieżnika i uzdrowisko. Dodatkowo nowa plansza z rozpisanymi szczytami .
Spokojnie dojeżdżam do przejścia granicznego o kilkaset metrów za nim skręcam w lewo na ścieżkę rowerową , która doprowadza mnie bezbłędnie na szczyt.
Tak jak przypuszczałem , pusto , cicho. Jakiś zabłąkany czeski turysta przebiera się siedząc na słupku granicznym , ktoś spogląda ze szczytu wieży widokowej.
Ja ruszam dalej wzdłuż , w kierunku Orłowca. Droga jest makabryczna , korzenie , wystające kamienie albo „śliskie” igliwie . Więcej idę niż jadę , ale sądząc ze śladów w błotnistej glebie , nie jedyny wybieram ten szlak.
Trochę idąć , trochę jadąc docieram do Przełęczy Różaniec. Stąd do Jawornika wielkiego tylko 45 minut pieszo. Ale ja zjeżdżam w kierunku Orłowca , potem Radochowa i Lądka Zdroju.
Niby znana mi trasa , ale jesienne barwy , wirujące
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj