Przystanek pierwszy - nieplanowany. Telefon się zawiesił, ale skoro już przystanąłem, to zrobiłem zdjęcie.
Drugi postój. Było tak zimno, że założyłem drugą kurtkę.
Przystanek trzeci - pora na posiłek i odpoczynek od wiatru. Chwilę się pogrzałem na słońcu.
Pierwsza zmiana wobec planu - zamiast prosto - postanowiłem zaryzykować i spróbować skrótu.
Kolejny przystanek. W Ostrowie nie znalazłem żadnego wygodnego miejsca, więc przystanąłem przy drodze, żeby znów coś zjeść i odpocząć od wiatru.
Ponieważ nie minąłem żadnego sklepu, to zatrzymałem się na stacji benzynowej, żeby uzupełnić zapasy.
Ciut się rozpędziłem i nie spojrzałem na mapę, przez co droga wydłużyła się o kilkadziesiąt metrów.
Przegapiłem skrót, bo ktoś oznaczył go jako droga asfaltowa, a była to zwykła droga polna.
Przerwa na lunch pod krzakiem, aby osłonić się od wiatru.
I kolejny przystanek, aby odpocząć od wiatru, zjeść i dolać wody do bidonu. Byłem taki zmęczony, a przede mną jeszcze kawał drogi.
Przystanek na stacji Orlenu. Uzupełniłem zapas płynów, a także wziąłem kawę i pokrojone jabłko :P
Długo oczekiwany moment, niestety słońce właśnie schowało się za horyzontem. Wjeżdżam na leśną drogę - z początku wygodna, ale potem piaszczysta. Na szczęście miejscowi rozwiązali ten problem, jeżdżąc przez las i w ten sposób pojawiła się widoczna i wygodna ścieżka. Na końcu tej ścieżki województwo mazowieckie!
Zapadł zmrok, więc zatrzymałem się, żeby włączyć światła. Kawał drogi po zmroku przede mną.
Przystanek w sklepie, bo męczyła mnie ochota na coś słodkiego.
Szlabany na przejeździe kolejowym zamknięte. Po pięciu minutach stwierdziłem, że mam dość czekania i przeszedłem bokiem. Precz z automatycznymi szlabanami!
Zaczęło padać i schroniłem się na przystanku. Kusił mnie autobus 720, ale nie miałem pojęcia czy w Warszawie można przewozić rower w autobusie, więc tylko przeczekałem deszcz i pojechałem dalej.
Przerwa na wymianę baterii. Wytrzymała tyle kilometrów nagrywania, ale wydaje mi się, że z miesiąca na miesiąc te dystansy są coraz krótsze.
Nie ogarniam tej Warszawy. W tym miejscu powinno być przejście dla pieszych, ale go nie ma. Włączyłem się do ruchu, przejeżdżając rondo wszerz.
Kosztowna pomyłka. Za wcześnie skręciłem i musiałem kombinować jak zawrócić.
Ul. Siemienowicza 23 - mój cel, prywatny hostel, w którym można zostawić nawet rower. Jedynie cena jest ciut wygórowana, jak za jedną osobę.
Skomentuj