Relacja Darka
Pogoda ładna. Tak ciepło, że na zbiórkę przyjechał nawet Guli. Oprócz niego pojawili się: Darek, Łukasz, Andrzej,
Morda, Pirania, Andre i Fryta. Główny prowodyr zmiany godziny zbiórki na 16. się nie zjawił. Jak zwykle były postulaty, aby trasa nie była długa i najlepiej z górki, a co najmniej po gładkim płaskim i z wiatrem. Znaleźliśmy taką trasę. Przez Skowieszyn do Zbędowic i potem do Bochotnicy. Potem zależnie od stopnia wieczornego zaciemnienia do Kazimierza lub z powrotem do Puław. Niedokończoną drogą, będącą przedłużeniem ul. Górnej, dojechaliśmy do Skowieszyna. Tam skręciliśmy w prawo i przejeżdżając obok kościoła wjechaliśmy w pnący się w górę wąwóz wyłożony dziurawymi płytami betonowymi. Na górze niespodzianka. Dawniej bardzo nierówną i pokrytą pylącym lub błotnistym (w zależności od pogody) lessem polną drogę, pokryto asfaltem. Zostawiono kilka odcinków po staremu, ale najgorsze kiedyś miejsca przejechało się teraz komfortowo. Za rozjazdem była nadal droga gruntowa. Zrezygnowaliśmy z pomysłu, aby skręcić w prawo i dojechać do wyciągu narciarskiego w Parchatce, i pojechaliśmy dalej do Zbędowic. Przejechaliśmy prawie całą bardzo rozciągniętą wieś asfaltową drogą, ale niestety sklep spożywczy był zamknięty. Ruszyliśmy polną drogą do Bochotnicy. Droga była kręta, kilka rozjazdów, powycinane miejscami krzaki, co zmieniło wygląd zapamiętanej ostatnio drogi i w jednym z rozjazdów pomyliliśmy drogę. Za niecałe 100 m okazało się, że dalszej drogi nie ma, bo w poprzek jest głęboki wąwóz. Darek z poparciem Andre zaproponował cofnięcie się do rozjazdu i powrót na właściwą drogę, reszta poczuła zew przygody i kategorycznie odmówiła cofnięcia się i postanowiła przeć na przód. Darek z Andre z opóźnieniem podążyli początkowo za nimi, ale kiedy zobaczyli prawie pionową ścianę zarośniętą drzewami opadającą w dół i nie mogli rozpoznać, gdzie podziali się koledzy, wrócili do rozjazdu i skręcili we właściwą drogę do Bochotnicy. Po drodze musieli wyprzedzić jadący bardzo powoli, wypełniony całkowicie drewnem ciągnik rolniczy, co biorąc pod uwagę wąskość drogi i obramowanie ze ścian ziemnych i krzaków, było skomplikowaną i ryzykowną operacją. Stromym wąwozem zjechali do Bochotnicy. Z wysłanej przez Łukasza wiadomości dowiedzieli się, że reszta Browersów żyje i znajduje się gdzieś w okolicy Purchatki. Darek z Andre ścieżką rowerową wzdłuż wału wiślanego dojechali do Puław i spotkali się z kolegami na zakończeniu rajdu w CP.
Przy okazji zaspokajania pragnienia i głodu, zostały omówione wydarzenia, jakie nastąpiły podczas niedzielnego rajdu. Na zakończenie tematu doszliśmy do konkluzji, że mimo że wycieczka była bardzo atrakcyjna, ze zmianą trasy wyszło niezręcznie i emocjonalna reakcja Kazia miała swoje podstawy. Piszący te słowa, jako najgłośniej namawiający wtedy na zmianę, bije się w piersi. Kaziu, w imieniu swoim i kolegów, przepraszam Cię. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że to było dla Ciebie takie ważne. Jesteś ważnym elementem naszego browersowego społeczeństwa, robisz świetną atmosferę i nie chcielibyśmy, aby nasza niezręczność zabrała Ci chęć i przyjemność jazdy z Browersami.
Koledzy, którzy postanowili nie cofać się przed terenowymi przeszkodami w postaci bezdroża, wąwozów i przepaści, przeżyli podobno sporo emocji. Cud, że wszyscy żyją i są w jednym kawałku. O intensywności przeżyć Darek i Andre wnioskowali ze słyszanych z daleka w lesie okrzyków i słów, których raczej unika się wypowiadać w eleganckim towarzystwie. O mrożących krew w żyłach szczegółach musi jednak napisać ktoś, kto osobiście brał w tym udział.